Dzisiaj…a właściwie już wczoraj… troszkę poogródkowałam w „ szmaragdowym”. Kolejny raz skosiłam trawnik (naprawdę …oszalał w tym roku, nigdy go tak często nie kosiłam), kolejny raz wypieliłam chaściory (pogoda im sprzyja, więc rosną z prędkością światła), „odtrawkowałam” zarośnięte obrzeża z kostki brukowej oraz mój drewniany chodniczek, rozsypałam na rabatki resztę kory sosnowej i posadziłam 11 nowych host.
A teraz kilka fotek…
kwitnie już żurawka NN podarowana przez Carolę
pokazuje już kolorki drugi mój rododendron
„odtrawkowywanie” drewnianego chodnika…tak wyglądał wczesnym popołudniem…
….a tak 2 godziny później
moje ostatnie zakupy…jak nic, zahostuję sobie cały ogródek. Kupiłam 9 host + 1 prezent od Caroli + 1 ukopana (czytaj: ukradziona za zgodą właścicielki) z ogrodu u Kasi-Luizy
mimo drastycznego przycięcia na wiosnę … perukowiec zawiązuję już swoje „peruczki”
Przy okazji pochwale się swoim trawnikiem, bo dobrze jest widoczny na ostatnim zdjęciu…
Zauważyłam, że coraz więcej ludzi chwali mój trawnik…aż się miło robi na sercu. Jeszcze do niedawna był skupiskiem niezliczonej ilości nieznanych mi chwastów i mizernych źdźbeł trawy. W sezonie zmieniał barwę na zielonkawo- żółtą (z naciskiem na żółtą). Niejednokrotnie przeorany przez nornice i systematycznie zasypywany przez krety wyglądał raczej tragicznie. W tamtym roku oprócz rewolucji rabatkowo-kolorystycznej, postanowiłam, że numerem jeden na liście do wdrożenia w życie będzie właśnie trawnik. Wzięłam się za niego „ostro”…wiosną pierwsza w życiu wertykulacja, potem odchwaszczanie i co miesiąc profesjonalny nawóz, no i koszenie…koniecznie przynajmniej raz w tygodniu. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że do tej pory miałam trawę, a teraz mam
trawnik…warto było!
Dziękuję Anitko…to twój piękny trawnik mnie za inspirował i zmotywował!!!!