No i byłam w dwóch szkółkach. Na pierwszej się zawiodłam. Był tylko podział na gatunki rabatowe, okrywowe, pienne. Każda róża z innej parafii, brak nazwy róży. Wracałam z niczym. Mój M przypomniał mi, że jest jedna szkółka, w której jeszcze nic nie kupowaliśmy, ale raz tam byliśmy w poszukiwaniu Rh. Wjechałam tam i mile zaskoczona zobaczyłam róże na placyku podzielone gatunkami i nazwami. Z żółtych pani poleciła mi
Berolinę. Były to ładne, zdrowe okazy. Zdecydowałam się na 4 sztuki. Niestety, pączki jeszcze nie rozkwitłe, muszę wierzyć etykiecie, no i sobie ją wygooglowałam i wyczytałam: Róża wielkokwiatowa '
Berolina' ma cytrynowożółte, duże - 10-12 cm średnicy, pełne i pachnące kwiaty. Liście rośliny są średnie, ciemnozielone, błyszczące i bardzo gęste. Krzewy jest silny, zwarty, dorasta do 1 m. Odmiana nadaje się na kwiaty cięte. Powtarza kwitnienie, odporna na choroby.
Z białych był Chopin i jakieś tam inne. Chopin piękny, ale robaczek na tę rabatę polecał co innego, więc moje chciejstwo zostało powstrzymane.

Ta inna biała, niby pnąca, ale pani mówiła, że słabo się krzewi i jakaś chora była, na liściach czarne plamki. Pomyślałam sobie, że skoro nie jest na coś tam odporna, to się wstrzymam, bo będzie z nią tylko kłopot.
Wróciłam więc do domu z połowicznymi zakupami.
Oczywiście po powrocie była akcja sadzenie. Wg przepisu Danusi dołek zaprawiony obornikiem (głęboko), podsypany ziemią ogrodową, potem różyczka, która się moczyła we wiaderku z wodą, potem zasypana dobrą ziemią ogrodową, potem podlewanie i wyrównanie dołka ziemią ogrodową (z worka) wymieszaną z normalną ziemią.: