Pisałam już, że powoli zaczynam ścinać trawy. Zaczęłam od kołtunów w górnych partiach. Reszta w lutym.
Przy okazji skracania rozplenic, zauważyłam, że z ostrokrzewów powstają już całkiem zgrabne stożki.
Z czułością się przyglądam.
W planach na nowy rok punktów wiele nie ma.
Najprawdopodobniej z zapłocia wylecą kolejne dwa pochyłe oliwniki. W ich miejsce nic nie będę dosadzała.
Postaram się zrobić podpory dla malin.
Na wiosnę trzeba odmłodzić astry i niektóre irysy syberyjskie.
I może zacznę myśleć o jakiejś biżuterii ogrodowej.
Galgasia, za sprawą swoich choinkowych prezentów, przypomniała mi, że marzył mi się zegar słoneczny.
Zegar już jest, przesyłka z podstawą zmierza w moim kierunku. Ciekawa jestem, czy się zgrają razem?
Pacholę na wieść, że zakupiłam zegar słoneczny, powiedziało:
Mama, trzeba było powiedzieć, że nie masz baterii do zegara tarasowego, który dostałaś w zeszłym roku. Przywiózłbym.


Mój park maszynowy wzbogacił się o kolejną machinę. Przybędzie wał ogrodowy i nie trzeba będzie kombinować, skąd go wziąć. Tym sposobem jestem już w pełni wyposażona we wszystkie ogrodnicze ustrojstwa.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz