W ubiegłym roku pozbyłam sie ognika. Utrudniał zrywanie malin i miał dokuczliwe kolce.
W miejsce po nim wsadziłam rośliny cieniolubne. Większość z nich zanika na zimę. Wciąż jakoś mnie to miejsce drażni. Nie potrafię zaakceptować zbyt długiego oczekiwania na wypełnienie rabat.
Zdaje się, że bergeniom z moim ogrodem nie po drodze.
Naparstnice natomiast rosną jak szalone.
W miarę szybko wylazły z ziemi tawułki.
Wciąż spoglądam z nadzieją na hakonki. Jest lepiej niż było (mocno rozluźniłam im glebę drobną korą, dałam obornik), ale do ideału im daleko. Zdaje się, że kluczową kwestią jest zapewnienie im sporych dawek wilgoci i azotu. Z tym pierwszym bywa krucho.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz