Wczoraj miałam dzień konia.

Pod wieczór byłam ledwo żywa, ale 8/10 najgorszej czerwcowej pracy już za mną.
Sprawdziłam, że ptaszarni w żywopłocie brak, więc dokonałam aktu przystrzyżyn żywopłotu bukowo- grabowego w całości po zewnętrznej stronie ogrodu, a wewnątrz wzdłuż części sadowniczej. Do ścięcia został mi tylko fragment wewnętrzny wzdłuż zachodniej granicy działki.
Akumulatorowe nożyce są niebywałym ułatwieniem, ale i tak cała operacja zajęła mi 5 godzin.
Ścinki zebrałam kosiarką. Zostały ładnie rozdrobnione i wylądowały w kompostowniku.
Zrobiłam wywar ze skrzypu i pomidory, ogórki oraz róże zostały opryskane. Przy okazji zrobiłam też oprysk gruszom w sadzie (znowu jakieś grzybowe paskudztwo je dopadło) oraz świdośliwie na garażowej (na listkach zrobił się jej nalot z mączniaka).
Aura jest bardzo dziwna. Każdego dnia inna pogoda. Wczoraj skwar i duchota. Dzisiaj chłodniej, burzowo i wietrznie. Zapowiadają jakieś nawałnice na południu Polski. Może szczęśliwie mnie ominą.
Oglądam sobie ostatnio piękne i dorodne penstemony w różnych ogrodach. Moim zdecydowanie nie służy miejsce, w którym je posadziłam rok temu. Choć towarzystwo wybrałam dobrze. Obok rośnie Edenka, ale penstemony mają za mało słońca. Zaczekam aż zakwitną i poszukam im bardziej słonecznego stanowiska.
Zakwitły jarzmianki. Tym u mnie chyba dobrze, bo rosną bez żadnych zastrzeżeń. Co roku podziwiam artystyczne umiejętności matki natury. Maestria.
Moje przekleństwo ogrodowe, czyli główkowate czosnki, uformowały pączek kwiatowy. Już dumam jak ograniczyć ich ilość. Coś czuję, że bez wykopywania widłami i wybierania drobnych cebulek się nie obejdzie.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz