Kiedy sadzonki nieco podrosną podlewam je rozcieńczoną herbatką z pokrzywy i ze skrzypu. Skrzynki codziennie odwracam, żeby nasłonecznienie było równomierne.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Ostatnio, kiedy Magarka u Ciebie zapytała, czy czasem w tych staraniach wokół siewek nie następuje przerost formy nad treścią, to miałam ochotę napisać, że tak.
Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek sadzonki pomidorów mi się nie udały. Zanim pójdą do gruntu to z dobroci dostają jedynie rozcieńczoną herbatkę skrzypowo- pokrzywową. Koszt to jakieś 2 zł, bo zużywam raptem kilka torebeczek z pudełka. Sadzonki rosną pięknie bez żadnych kwasów humusowych i bakterii.
Ze skrzynek wyciągam je dużą łyżką z większą bryłką ziemi. Czasem wyciągną się dwie sadzonki, czasem trzy lub cztery. Delikatnie je rozdzielam, wsadzam w dołki z pokrzywą i skórką z banana. Rosną i owocują bez problemu.
Na początku też wkręciłam się w uprawę warzywnika i sadu zgodnie z kalendarzem biodynamicznym. Minęło mi po roku. Nie zauważyłam istotnego wpływu faz księżyca na wysokość i jakość plonów, bo te determinuje przede wszystkim dobra jakość gleby, odpowiednie stanowisko i troska o właściwe odżywianie oraz podlewanie roślin. Taka zwykła proza życia bez żadnych cudów. Po prostu posadź i dbaj- jak to pięknie ujęła jedna z blogerek ogrodniczych.
Uprawa warzyw to jedna z najprostszych czynności w ogrodzie. Nie widzę powodu, żeby ją dodatkowo komplikować. Ktoś nieźle zarabia na tych wszystkich witaminkach, podświetlaczach, ogrzewaczach, pojemniczkach, regałach i co tam jeszcze wymyślono. Nie dajmy się zwariować. Ktoś, kto chciałby się zająć najprostszą uprawą warzyw pomyśli, że jemu to się nigdy nie uda, bo brakuje mu tego całego arsenału.
To moja opinia i nie każdy musi się z nią zgadzać.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Czytałam, że polne kamienie też można ciąć. Kiedy się ich używa do brukowania eliminuje się zjawisko "kocich łbów".
U mnie na działce było wcześniej pole orne. W trakcie budowy przez część działki przebiegała droga transportowa dla ciężkiego sprzętu i samochodów dostawczych. Ugnieciona glina w głębszych warstwach z braku powietrza zamieniła się w martwicę glebową. Kolor zmienił się na czarnogranatowy, a sama gleba pachniała zgnilizną. W takich miejscach musiałam włożyć najwięcej pracy, aby przywrócić w ziemi życie. Stąd to głębokie przekopywanie, wciskanie w głąb napowietrzającej materii organicznej( słomy, drobnych gałązek). Problemem było też wywleczenie na wierzch żółtej gliny. Działo się tak podczas kopania głębokiej studni na deszczówkę i instalacji POŚ-ki. Tej gliny nie da się wykorzystać. Nie poddaje się rozdrobnieniu. Musiałam ją na taczkach wywozić poza działkę.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Tato był moim bohaterem. Urodził się w Warszawie. W wieku 10 lat wyszedł na podwórko, a kiedy wrócił do domu, to nie było w nim rodziców. Przyjechała buda z Niemcami i wywieźli wszystkich obecnych w mieszkaniach. W wieku 15 lat znalazł się we Wrocławiu. Skończył przyzakładową zawodówkę, a po latach jeździł do USA, Kanady, do krajów zachodniej Europy i serwisował skomplikowane maszyny, które budował.
Na wiadomość, że w maju mam w dzienniku trzy dwóje (skala ocen 2-5), zapytał tylko: "Poradzisz sobie, czy trzeba Ci pomóc?". Przez całe życie byłam mu wdzięczna za zaufanie i gotowość do pomocy, gdyby się nie dało rady samemu. Do dziś mnie zastanawia, skąd on wiedział, że dzieciom czyta się książki na dobranoc i że chodzi się z nimi na niedzielne poranki do kina.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
No to nasze myślenie dużo się nie różni. Ja też do tej pory robiłam tak jak Ty. Bez żadnych udziwnień, nawozów, dodatkowych świateł. Moczyłam nasiona w herbacie rumiankowej żeby nie chorowały. Wysiewałam pomidory, pikowałam, przesadzałam i to wystarczało bo owoce były choć dla pięcioosobowej rodziny ( a teraz + moi rodzice) - to o wiele za mało. Ja niestety nie robiłam gnojówek bo nie miałam materii do tego. Rok temu sprawdziło mi się podlewanie drożdżami. I wszystko mogło by tak trwać bo się da bez tej całej otoczki ale potrzeby mojej rodziny rosną nie maleją (jeszcze nie).
No a ja lubię eksperymentować oraz zmiany. Dotychczasowe podejście przestało wystarczać więc wprowadziłam parę fanaberii i mam zajefajną zabawę i niesamowitego powera. Teraz dopiero czuję że jestem dumna z tego co robię i bardzo cieszę się z tej zabawy. Chciałabym zbierać z jednego krzaka min 40 szt pomidorów a nie 15 (tyle zwykle było lub mniej). Chciałabym mieć wiosenne rzodkiewki lub sałaty bo nigdy mi się to nie udało. Skoro mogę mieć w czerwcu kapusty pekińskie to czemu nie skoro szklarnia jest i wystarczy tylko zimowa agrowłóknina do okrycia przed mrozami? Na koniec sezonu będę wiedziała czy było warto ale przyznam szczerze że nic jeszcze nie przynosiło mi tyle radości co ten początek sezonu
Ja jestem z tych co chce mieć ciastko i zjeść ciastko jak najmniejszym kosztem.
I nie wprowadziłam dużo tych zmian. Kupiłam zwykłe żarówki po 7 zł i stosuję kwasy humusowe z bakteriami (tu koszt 100zł ale tego tak nie dużo idzie że dwa miesiące i prawie nic nie ubyło). Nic drogiego a efekt niesamowity widoczny gołym okiem.
No czemu nie jeśli miałoby to zwiększyć wydajność