Magara,
Zacznę od tego, że według mojej wiedzy wywożenie odłowionych dzików to fikcja. Ze względu na AFS dziki są odstrzeliwane w terenie lub odławiane, a następnie zabijane.
Mieszkam w granicach administracyjnych Warszawy. Schemat jest następujący. Miasto planuje odstrzeliwanie czy odławianie a aktywiści/obrońcy dzików protestują. Na lokalnym forum toczą sie regularne dyskusje między obońcami dzików i tymi, którym dziki błąkające się po okolicy przeszkadzają. Ewentualne pytania "gdzie zgłosić, że po ulicy łazi dzik" rozpalają dyskusję, że takie zgłoszenie skończy się dla dzika śmiercią, więc zgłaszać nie należy.
Obrońcy dzików twierdzą, że dziki wcale nie są niebezpieczne. Jak dzik zaatakował psa to odpowiedź jest prosta - należy wychować psa. "Dziki chodzą, bo ludzie wystawiają im jedzenie". "Zabraliśmy dzikom ich teren". "Wystarczy ominąć dzika i pójść inną drogą".
Nie jestem wrogiem dzików. Wręcz odwrotnie. Przyzwyczaiłam się do nich. Lubię je. Gdy się pojawią, wyglądam co u nich słychać. Nie czuję przed nimi jakiegoś szczególnego strachu, ale gdy buszują przed moim ogrodzeniem albo na środku drogi to wolę ich unikać.
Uważam jednka, że w mieście dzików być nie powinno. Gdy ktoś wychodzi z domu na pociąg czy autobus to jak niby miałby iść inną drogą? Gdy kiedyś wieczorem na dziki natknie się wracające ze szkoły dziecko to jak to się może skończyć? Nie daję dzikom jedzenia, a jednak przez kilka jesiennych tygodni w ubiegłym roku widziałam je niemal codziennie.
Słyszałam kiedyś o pomyśle zaangażowania specjalistów do tej sprawy, aby ustalić co dokładnie powoduje, że dziki u nas buszują i spowodowac ich powrót do lasu, ale skończyło się na niczym.

W tym roku nie widuję przy moim domu tylu dzików co w roku ubiegłym. Może znalazły lepszą miejscówkę? Uszkodzenia mojego trawnika to chyba dzieło pojedynczego dzika, kręcącego w okolicy. Zależnie od okolicy nosi różne imiona np. Maniek.
Moja okolica z dzikami jest tak silnie związana, że nawet okoliczna knajpa od dzików bierze swoją nazwę. W internecie można znaleźć zdjęcia grupki dzików, które urządziły sobie w mojej okolicy błotne SPA ubiegłego lata. To chyba rodzinka, którą widywałam regularnie jesienią.