Okazuje się, że pod skarpą się stipa wysiała w ilościach sporych... ale na razie takie mikruski są.
Dzieciory załapały bakcyla - najstarsza (8) wykopywała łopatką, najmłodszy (2,5) robił palcem dziurę, a średnia (6) kończyła dzieło i tak oto nazbieraliśmy do doniczki parę sieweczek, zobaczymy jak się będą miały dalej
Klony ciut okrzesane, ale jeszcze nieśmiało, choć małżonek, mówi, że jak ja się wezmę za cięcie, to połowa zostaje...
Ale ma porównanie na brabantach... te podcinane wyglądają ok, a te puszczone wolno wyglądają jak bidoki.
Właśnie teraz się zastanawiam... jak bardzo mogę je opitolić? Bo chyba nie mogę aż tak, że miejscami ich całej zielonej części pozbawię, nie?
A jak one takie rzadzieluchy, to nie wiem co mogłabym zrobić... :/
A i ruszyła z pierwszymi pączkami amanogawa... Zakupiona w stylu: zawsze mi się podobała, a akurat ciut taniej wyprzedają... dopiero po fakcie zaczęłam czytać, że wiatru nie lubi i musi być osłonięta, więc rośnie między domem a pierdolniczkiem, muszę wydumać co z nią zrobić... mamuśka nie chce, siostra nie chce...