Ty Asia, to szalona Kobieta jesteś! Mój M. jak przycinał w ten sposób sosny przed domem, to zleciał z czubkiem w objęciach Od tamtej pory jestem zwolenniczką drzew o naturalnym pokroju
Joanno, zapewne nie wiesz, bo to było trzy lata temu, ale zdarzało mi się wchodzić wyżej, jak czyściłam świerki z suszu. Swoją drogą, trzeba powtórzyć ten zabieg
A jest jakieś coś do łażenia po drzewach? Nie wiedziałam
Nie wiem, czy ten sposób sprawdzi się na sośnie.
. Kondolencje dla męża. Najwyraźniej ja się lepiej trzymałam (pod miejscem cięcia, a nie nad)
O nie! O ile przed łażeniem po drzewach nie mam żadnych oporów, o tyle po tym cięciu mam takie zakwasy jak nie wiem co. W różnych zaskakujących miejscach.
Powiem tak, nikt, nigdy by mnie nie namówił, abym weszła aż tak wysoko na takie drzewo. Pomijając różnicę między moją i twoją wagą i piłę (chyba trzymaną w zębach) to na 4 metrach wysokości już mam dyskomfort a ty weszłaś znacznie wyżej.
Szczękę zbieram i nie wiem czy cię opietruszać czy podziwiać.