Poprawię sięJak przestanie lać i trochę słońce wylezie.Burzy na szczęście nie było bo zawsze się boje ,że mi ogród przenicuje.
Ale ponoć w Warszawie jakaś powódx? Kasia, jak u Ciebie?
OK, trzymam Cię za słowo .
U mnie powodzi nie było, na szczęście.
Nawałanicy u mnie na szczęście nie było. Burza porządna a i owszem ale też raczej błyski i grzmoty i porządny deszcz ale bez porywistego wiatru i bez oberwania chmury.
Ale mam już dość tego deszczu. Nie zdążyłam skosić trawy przed weekendem, bo wyjechaliśmy w piątek przed południem a teraz nie ma jak bo wciąż mokro i trawa już po kostki. No i stoję z robotą i tylko patrzę jak chwasty rosną w oczach...
Chleb wczoraj mi się udał. Do tunelu woda mi się wlała, widać, jak potok płynął. Na szczęście mam tam też podniesione grządki, więc nie zalało pomidorów. Dawno tak nie lało, kanalizacja na ulicy przestała przyjmować wodę, a mój m błogosławił dzień, kiedy kazał zrobić podmurówkę na starym wjeździe do garażu - tamtędy właśnie nam się woda z ulicy kiedyś wlewała, więc przynajmniej ten problem mamy z głowy.
Tu się Asia nie ma co śmiać . Padało przez cały tydzień, trawa urosła po kostki. Dziś chyba muszę jeszcze raz przelecieć kosiarką tylko na niższym ustawieniu bo za wysoko skosiłam. Upałów już raczej nie będzie a jak znowu zacznie padać to będzie powtórka z rozrywki.
Dziś zamierzam po pracy coś podziałać. Normalnie nie wiem w co ręce włożyć...