Iwka, dzięki kochana . EM siedzi tam bardzo chętnie i puchnie z dumy, że takie fajne trawy sobie wybrał i cieszy się, że go nie widać .
Rzeczywiście, te dwie rabaty od strony lasu maja nieco innych charakter niż pozostałe, szczególnie ta cienista ze ścieżką - bardzo lubię ten zakątek i nawet kombinowałam jak tam wstawić jakieś siedzonko, ale za wąsko tam...
A widzisz, dałabym sobie głowę uciąć, że masz dużo większą działkę.
Wieczorem może narysuję i wrzucę jakiś poglądowy plan - zorientujesz się co jest gdzie .
Anulka, mnie ściska na widok Twoich anabelek więc jesteśmy kwita .
Dziekuję kochana!
Pluję sobie w brodę, że z tymi tujami nigdy nic nie robiłam, porosły wielkie i straciły kształt. Muszę się za nie wziąć, ale nie wiem czy dam radę jeszcze w tym roku coś zrobić, tym bardziej że boję się, że połamię to co rośnie na rabatach.
Po kilku latach pewnie i ja będę coś zmieniać, ciąć, wysadzać. Taka praca z ogrodem chyba nigdy się nie kończy i dobrze, ja to bardzo lubię .
To prawda, są bardzo widowiskowe, warto im znaleźć fajne miejsce .
Bardzo mi miło to czytać . Bardzo jestem z tego zakątka zadowolona. To rzeczywiście jest bluszcz. Mam go chyba w 3 miejscach. Miał się piąć po siatce i zasłonić leśny sajgon w parterze, ale woli pełzać po ziemi . Fajny efekt to daje więc mu nie przeszkadzam.
Martwię się tylko, że będę musiała go zmasakrować przy montowaniu paneli bo jednak jest wpleciony w siatkę i nie dam rady go wyplątać...
No nie mam wyjścia, te panele jakoś muszę zamocować i już. Bluszcz odrośnie... pędów, które pełzają pewnie nie zniszczymy, ale te wplecione w siatkę będę musiała przyciąć. Podobnie jak powojniki. Trudno.
Przymierzam się do przesadzenia dwóch hortek Himalaya, które posadziłam niedawno pod Pissardi na narożnej rabacie za domem. Same w sobie one mi się podobają, ale jednak drażni mnie ta ich ażurowość w tamtym miejscu, za drobno mi tam, potrzebuję tam mocniejszej formy kwiatu. Chyba przeniosę je na rabatę przy bonsaju - zamiast rosnących tam karłowych hortek... A pod Pissardi posadzę albo Silver Dollary albo Mont Blanc.
Co myslicie?