W weekend mąż skosił trawę - od razu to lepiej wygląda i chciał wyczesać filc (boi się robić wertykulacji sprzętem jeżdżącym bo twierdzi, że za młoda trawa), pożyczyliśmy taki wertykulator ręczny ale no cóż tyle tego filcu, że przejechał do huśtawek i stwierdził, że ma dość

ale nie ma tego złego, przynajmniej mi żaluzje umył
a ja posadziłam bergenie (od teściowej szczepki) na szambo i chciałam jakoś przeżedzić żurawki - koniec końców posadziłam wszystko na szambie, taka tymczasówka ale narazie wygląda tragicznie ;P mam nadzieję, że te bergenie się przyjmą. Narazie baardzo nie wyglądają ale jak pierwszą dostałam to też wyglądała jak zdechła a potem się przyjęła i teraz ładna jest.
a że na szambie były rojniki, których nie było widać zrobiłam sobie taką kompozycję

to mi wyszło!
W niedzielę mąż chciał mi zrobić przyjemność pojechaliśmy do Kapiasa po azalie - no cóż ani białych ani ładnych... więc dziś wsiadłam w auto i naaakupiłam
Azalie idą przed hortensje
Pęcherznice narazie tylko tak postawione, wsadzone będą ładniej. Mają tak od 100 do chyba 150cm. Trochę mnie przerażają bo badyle takie wysokie ale łyse (tzn z listkami no ale mało tych badyli i w cały świat) i myślę, że jak już się przyjmą to w lato po kwitnieniu je opitole wszystkie na 50 cm wysokości? Jak myślicie? czy niżej? nad 3 oczko np?
No i na koniec ten kwadrat ze śliwą Pissardi, wymyśliłam, że lilaki poprzesadzam jeszcze inaczej i w tle magnolii dam 3 cisy kolumnowe. Tak, wiem są mikro i dadzą tło tej magnoli chyba za 100 lat

a może za 10... no i dodałam kulki Danica bo w ogóle mi zniknęła ta rabata.
Jak już się jakimś cudem uporam ze wsadzeniem tych roślin to zostanie tak naprawdę tylko ta frontowa koło drzwi plus seslerie na rabatę grabową i rozplenice tu wzdłuż parkingu. Ale to już chyba w maju. Jeszcze się zastanawiam, czy dokupić lawendy na ten front z rozplenicami (bo nie starczyło mi ich do końca rabaty) ale jak patrzę na to co zostało z tych moich lawend z zeszłego roku to tak zaczynam się zastanawiać czy coś z nich jeszcze będzie..
Póki co trzeba wsadzić to co nakupiłam, tata pojechał do domu, mąż w delegację i zostałam sama z tym ogromem badylków (plus mały pod opieką) ale powolutku damy radę

PS no nic nie widać z tych moich zdjęć no ale taki dębowy cienisty klimat mam i zachodzące słońce..