Jeszcze rok temu chciałam świerkom powiedzieć bye bye

Nie podoba mi się ich kolor, masywność i suchość w środku, którą widzę z mojego ulubionego kącika pod brzozami. Nawet jak wyczyszczę środek, to nadal nie będzie zbyt atrakcyjny.
Kilka miesięcy obserwacji dało mi jednak parę pozytywów: duuuużą przesłonę w okresie "zimowym" , bezlistnym czyli jakieś pół roku oraz cień i intymność przy moim stoliku. Dzięki świerkom przesłona jest też latem, liściaste nie są jeszcze mocno rozwinięte.
Na tym zdjęciu widać, jak bardzo świerki zasłaniają mi widok w kierunku domu sąsiada z południowej strony. Dom sąsiada jest wysoki, po prawej stronie osłania go moja jodła a latem liście klonu. Taka przesłona jest fajna, zapewnia intymność. Gdy wyżej podkrzesam gałęzie będę miała widok na ładne rośliny, ale odsłoni się elewacja.
Co zatem wymyśliłam?
Wywożę spod świerków wszystkie kamienie.
Czyszczę środek.
Wycinam kilka gałęzi z dołu, ale z wielką rozwagą, ogromnym zastanowieniem....
Przycinam czubki, aby świerki nie rosły w górę.
W miarę możliwości obcinam też boki, aby nieco się zagęściły.
Roboty w cholerę
Gdyby świerki były zielone, byłabym szczęśliwa. Byłoby cudownie. Ale nie jest, są srebrne i trzeba teraz kombinować co wsadzić, aby było spokojnie i spójnie.