Wiesz co (mam nadzieję, że ci wątku nie zasmiecam) własnie nie wiem czy one (dzieci) są szczęśliwe. Bo przecież sensem życia jest włąśnie założenie rodziny i pozostawienie potomków. Przypomnij sobie tą radość gdy Twoje dzieciaki miały 3-5 lat, ile było uciechy i to dla mnie jest najwspanialszy czas rodzinny. Teraz ci modzi, którzy decyduj się żyć dla siebie, nie znają tego, nie zaznają tej frajdy, której nic nie zastąpi. Wspomnienia które mamy i filmy wideo które oglądamy teraz daja nam radość, to co dopiero gdy uczestniczyliśmy w tym dzieciństwie naszych dzieci. Chociaż filmy nam sie trudno ogląda bo żona zaraz ma łzy w oczach a i mi się coś tam zbiera. Pewnie, że były też te gorsze chwile ale tłumaczę synowi, że takie jest życie, że nie tylko praca, spotkania z kumplami, czy wycieczki w góry.
Założenie rodziny i uczestnictwo w tym jest jedyne w swoim rodzaju, przynajmniej my tak mieliśmy(z żoną) i dla nas są to najpiękniejsze chwile w życiu.
Dlatego dziwię się, że dzieci (no i mnie to już 33 i 31 lat) wolą...hmm
Nie zaśmiecasz
Każdy układa swoje życie na swój sposób. Podzielam Twoją opinię dotyczącą rodziny. Wspomnienia, najpierw córeczek rzucających się na szyję z okrzykiem "tatusiu"! A teraz wnuczek z okrzykiem "dziadziusiu" są najwspanialszymi w moim życiu. Do żadnych chwil z przeszłości nie wracam tak często. Moje dzieci są daleko. Po śmierci mojej pierwszej żony nie umiałem sobie poradzić z ciężarem. Tak, jak w Twoim przypadku wspomnienia, filmy, zdjęcia budziły wzruszenia. Jednak czas robi swoje. Pustkę wypełniłem. dzieci mają swoje życie. Ja ogromnie się cieszę, że w tym ich życiu wciąż jestem obecny. Na odległość, rzadkie przyjazdy ale jednak.
Wielu młodych obecnie nie zakłada rodziny. Nawet jeśli dwoje młodych decyduje się być ze sobą to są to nieformalne związki. Wszechobecny konsumpcjonizm dotyka wszystkich, również i nas z pewnym wiekowym bagażem. Co dopiero młodzież. Życie z dnia na dzień to takie wygodne. Nie należy tego ganić. Od zawsze istniał konflikt pokoleń. Ja już wiem, że wszystko się ułoży.
Myślę, że to nie wygoda, a niepewność dnia jutrzejszego. Kto z młodych dzisiaj przez 30 lat będzie pracować w jednej firmie, zakładzie? Kto dostanie umowę na stałe? Tutaj trzeba być możliwie elastycznym i brać na siebie również dalsze przeprowadzki w celu uzyskania pracy. Dlatego też coraz więcej kobiet decyduje się na potomstwo dopiero około czterdziestki, kiedy uzyska jako taką stabilizację życiową.
Przykład - kolega z pracy mojego męża, Włoch, pracował do tej pory już w wielu różnych europejskich krajach. Teraz przeprowadza się do Paryża, którego nie lubi, do pracy, która jest w miarę ok, ale nie jest jego marzeniem. Dlaczego? Bo dostanie tam posadę na stałe i może wreszcie będzie mógł założyć rodzinę. Facet ma już czterdzieści lat i chce tej stabilizacji. Teraz czasy są zupełnie inne, wg mnie trudniejsze dla życia rodzinnego.
Z całą pewnością są i takie przyczyny. Trochę mnie zaskoczyło, że u was firmy nie gwarantują stałego miejsca pracy. Zawsze kojarzyłem zachodnią część Europy ze stabilizacją i pewnością jutra a wschodnią z niepewnością, dorobkiewiczostwem i małą stabilizacją. Większość naszych firm istnieje od niedawna. Nie okrzepły. To dlatego młodzież ucieka na zachód. Okazuje się, że i tam zjawiska socjologiczne są podobne.
Czy przypadek tego Włocha jest powszechny czy wyjątkowy?
W Polsce firmy potrzebują fachowców i moje obserwacje wskazują, że jeśli pracownik się sprawdzi to pracodawca gwarantuje mu stabilną pracę. Jest część pracowników którzy szybko w pracy się nudzą i zmieniają ją. Być może takim przypadkiem jest znajomy Włoch?
Często powtarzam pracującemu synowi: ucz się, obserwuj lepszych od siebie,wyciągaj wnioski, bądź dobrym fachowcem, to co robisz rób rzetelnie. Nie będziesz miał kłopotów z pracą a zabiegi pracodawcy będą ci gwarantowały dobrą pensję.
Coraz bardziej w Polsce rynek pracy należy do pracowników a nie do pracodawców. Ramy portalu nie pozwalają na dalsze rozwijanie tego wątku.
Przypadek tego Włocha jest powszechny. W firmie mojego męża aktualnie nie ma posad stałych. Są posady na trzy lata z możliwością przedłużenia umowy, ale widoki na stałą posadę mają naprawdę nieliczni.
Pracę stałą mają chyba jedynie urzędnicy, nauczyciele i ewentualnie pracownicy służby zdrowia i pogrzebowi I akurat Ci pracownicy tychże branż, których znam, mają więcej niż jedno dziecko i dom. Nie wiem, czy statystyki tą obserwację popierają
To wszystko wskazuje, że w życiu jak w tyglu: wszystko się miesza, stapia i powstaje nowe. My zwykli pracownicy nie liczymy się za bardzo. W myśl nadrzędnych interesów decydenci dokonują zmian. Nie zawsze te zmiany są właściwe. Wtedy ci decydenci też tracą pracę. I wracamy do początku: fachowość, sumienność, zmysł organizacyjny się liczą
I przepisy. Tutaj jednym z powodow braku umow na stale jest tez niepozbywalnosc sie takich pracownikow. Tylko w wyjatkowych przypadkach mozna takowych zwolnic. Firmy chca miec wieksza wolnosc w tym temacie i ograniczaja ilosc takich umow.
To rozwoj w ostatnich 10-15stu latach. I na pewno zalezy tez, w jakiej branzy, ale taki jest trend.