Akwarelo do sąsiada nie po kozie tylko Danielowe

. Kozich nie mogę przynosić bo jak mój M chciał kozę kupić to mu powiedziałam, że absolutnie bo kozy kupy robią i co ja z tym zrobię jak pola nie uprawiam. Teraz nie wiem jak z tych bobków wyjść z twarzą bo przydało by się trochę, oj przydało

. Ropuszka jak się dowiedziała o całowaniu to uciekła.
Dziś padało więc zeskanowałam plan działki (miałam odgruzować chatę ale co tam

). Plan jest z zachowaniem stron świata. Na Zachodzie domek, na wschód od niego stodoła, której za dwa-trzy lata pewnie nie będzie. Jak przyjdą wichry to pewnie szybciej. Czerwonymi liniami zaznaczyłam górkę. Od lewej do prawej jest pod górkę. Do zagospodarowania na teraz mam teren pokolorowany jaśniejszym zielonym, czyli jakieś 3300 m2. Na ciemniejszym będą pasły się jelonki sasiada. Te kółka to stare drzewa owocowe, których nie dam wyciąć. Wokół działki planuję żywopłot z pęcherznicy. Żywopłot oczywiście nieformowany (nie wiem czy z pęcherznicy można inny). Na górce planuję warzywnik. Między stodołą a warzywnikiem oprócz narysowanych przeze mnie drzew rosną jeszcze inne drzewka owocowe, posadzone bez ładu i składu ale są malutkie, więc będzie można przesadzić. Czerwone kółka to krzewy, po lewej leszczyna (nie tykać), a po prawej czarny bez (również nie tykać). Mam tez inne krzewy owocowe wzdłuż płotu ale również malutkie, więc przesadzę. Jeżeli chodzi o cień to mam go niewiele. Patelnia straszna. Słońce od wschodu do zachodu. Cienia mam trochę między stodołą a płotem i od południowej strony działki, gdzie zacieniają mnie budynki sąsiada - pas szerokości dwóch trzech metrów. Jak będzie słońce to najwyżej zmierzę.
Moja wizja tego placu w następnym odcinku

.