Gabrysiu myślałam, że to fotki z Wojsławica te różowe jeżówki chyba najładniej pachną, dzikie koty mościły się w nich i kilka ułamały zabrałam do domu i wstawiłam do wazonurano wchodzę a tu wita mnie piękny zapach moje niebieskie czosnki poszły w tym roku w liście ani jeden nie zakwitłpozdrówka
O mszycach jest dobry artykuł prof. K. Wiecha w ostatnim działkowcu, nie ma co tak bardzo walczyć, bo mszyce przebywają czasowo na roślinach i jakiś wielkich szkód nie czynią.
A co Legutki wrednego, napiszę do nich maila ze zdjęciami i poinformuję na łamach o wyniku.
Alina, dereń był zwykły, biały, czyli prawdziwy potwór, jeszcze w tej mokrej ziemi chciał rosnąć wzdłuż, wszerz i w ogóle we wszystkie niepożądane strony. Po wycięciu okazało się, że biedna pęcherznica obok rosła zupełnie przekrzywiona. Zamiast niego, mam już derenia jadalnego, który już teraz w doniczce zawiązał owoce.
Na szaber się zgadzam...
Moją koniczynę białą na trawnikach częstowałam w sobotę Starane i Chwastoxem, już dzisiaj widać oznaki zmęczenia. A babki lancetowanej mam tyle, że mogłabym nią handlować, gdyby ktoś chciał. Noo, to przecież zioło.
TYCH brzoskwiń nie ma tyle co rok temu, TE owocują naprzemiennie, ale coś tam się zje. Zwyczajowo masę jest drugich brzoskwiń, tych późniejszych. No ale jeszcze twarde jak kamienie.
Mam nadzieję że zdążę na TE brzoskwinie wrócić po wojażach kolejnych.
Wrotyczu na naszych wsiowych łąkach (cottage meadows, a co tam), niestety nie ma wcale. Miałam go masę w starym ogrodzie i okolicach, widać on woli piaski i bardziej suchą ziemię.
Mrówki są w tym roku wyjątkowo liczne i złośliwe, Agatę - Aganię też pożarły i demonstrowałyśmy sobie nawzajem nasze rane zadane przez mrówki w sobotę.
Bożenko, kupiłam go rok temu w maju od pana Byczyńskiego, to w końcu hodowca tych kwiatów i wiedział od razu o co mi chodzi. Sadzonka była tak duża, że podzieliłam od razu na dwie i w tym roku naprawdę ładnie zakwitły, choć myślę że to jeszcze nie jest ta wielkość i wysokość, ale kształt kwiatów i zapach nie mylą. Ma go też Dzidka, może pokaże.
Mira, ty się dobrze przyjrzyj, widać przekwitłe kwiaty na zdjęciach. Skubię je tak co trzy dni, wtedy lepiej wyglądają, skubane były dzień wcześniej, więc mało widać dlatego.
W dużym ogrodzie i jak jest ich tyle, że tworzą plamy kolorów, przekwitłych prawie nie widać. W małych ogrodach, gdzie ogląda się je z bliska, trzeba skubać częściej. Ale wolę to od plewienia, bo to robota szybka i na stojąco.
Z nasionami masz rację, jest gorzej niż dawniej, słabo wschodzą, choć pomylone jeszcze mi się nie zdarzyły. Właśnie w sobotę gadaliśmy o tym w naszym kameralnym towarzystwie okołokrakowskim i wszyscy mamy niestety takie doświadczenia.
Baronem też się zachwycam, aż się dziwię, że tylko my dwie się zachywcamy, bo to przepiękna róża. Do tej pory widziałam ją tylko raz "na żywo" w ogrodzie Old Vicarage i od tej pory pragnęłam.
Niektóre kobitki pragną diamentów, a ja róż, czyż nie jestem ekonomiczna i tania w użyciu? Nawet jak róże są po 27 euro?