Martko, ja ostatnio znalazłam w szklarni dwie sadzonki sałaty odgryzione od korzenia i myślę, że to też mogło być to zwierzę. Czy to one wciągają, tego nie wiem, znalazłam taki opis (ogrodinfo.pl):
"Młode larwy żywią się resztkami roślinnymi, starsze niszczą kiełkujące nasiona, uszkadzają młode rośliny lub wgryzają się do korzeni. Mogą również żerować w szyjce korzeniowej. Największe szkody wyrządzają w początkowych fazach rozwojowych roślin, które uszkodzone zamierają. Próg zagrożenia wynosi 2 drutowce na 1 m2 powierzchni uprawy do głębokości 20 cm. Jedyną, dopuszczoną obecnie metodą zwalczania jest wykładanie na małych powierzchniach przynęt w postaci kawałków ziemniaka lub marchwi. Przynęty należy wkopać co 1,5-2 m między roślinami, oznaczyć to miejsce, codziennie sprawdzać i usuwać zgromadzone w przynętach drutowce i zmieniać kawałki ziemniaków i marchwi, ponieważ stare nie przywabiają szkodników."
Kiedyś zalecano 'motyczenie międzyrzędzi', to moje ulubione ogrodnicze pojęcie

Miało sens, ułatwiało wydobycie szkodników na powierzchnię ziemi, skąd ptaki mogły je sobie pozbierać. W szklarni to niewykonalne, ale u Ciebie jak najbardziej. Plus pułapki, opisane wyżej.