Ewa, ja sypałam takim specjalnym do cebulowych. Ma dużo potasu i wapnia. Nie wiem, czym ewentualnie można by takiego zastąpić? Chyba każda firma ma w ofercie taki cebulowy nawóz
____________________
AsiaOgród bez reguł
Nie możesz zatrzymać dnia. Ale możesz go nie stracić. XXX. Strata żadna, zysk możliwy, nauka pewna.
Asia a duze te rodki? Ja swoje wszystkie wykopałam, obrałam im z korzonkow ten nieszczesny torf, przez ktory rosliny maja problem z poborem skladnikow i zrobilam w dolki jakjak Toszka napisała, 4 zregenerowały sie ekspresem, jeden padl (za długo czekal) 4 sie wlasnie regeneruja, jak dobrze pojdzie to 2 za miesiac odzyskaja kolorki a 2 na dwoje babka wrozyła, byc moze pojda out i jednego zregeneruje po kwitnieniu. jak na moje zapędy niszczycielskie rodkow to sukces te 2 ktore gorzej rokuja prawdopodobnie mam posadzone za gleboko, wykopie i sprobuje raz jeszcze powalczyc.
Dziewczyny, mam zapisane instrukcje i uwagi Toszki, dzięki której parę lat temu udało się uratować moje wielkie krzaczory. Wklejam poniżej, sedno jest takie, że jeśli stanowisko jest porządnie przygotowane, to nawozić nie trzeba.
Wytłumaczę jeszcze raz dlaczego problemy mają młode rodki, a stare, duże bez opieki dają sobie radę. Otóż sekret tkwi w mikoryzie. To owa mikoryza "karmi" rodka, który zyje z nią w symbiozie... a sprowadza się to do tego, że mikoryza otrzymuje od rośliny węglowodany, w zamian dostarcza wodę, składniki mineralne oraz witaminy i regulatory wzrostu.
Aby to osiągnąć musimy zapewnić idealne warunki do rozwoju grzybni mikoryzowej w podłożu. W idealnych warunkach (ph 4-5 i stała wilgotność) owa grzybnia w kilka lat zasiedla podłoże i dopiero wtedy roślina może zdrowo rosnąć.
NICZYM chemicznym, sztucznym nie nawożę, bo to zabija grzybnię i rodka, które są wrażliwe na zasolenie, czyli przenawożenie.
Ściółkuję regularnie igłami sosnowymi, liśćmi zwłaszcza dębowymi, rozkładam 6-cio miesięczne "pączki" końskie, a jeśli jest brak żelaza to wierzchnią warstwę ziemi mieszam z suszoną hemoglobiną (suszona krew).
Czy siarczanu amonu mogę użyć do zakwaszenia ziemi?
Z rododendronami jest bardziej skomplikowana sprawa. Lanie siarczanem amonu to jak z podawaniem suplementów przy złej diecie. A rodki są bardzo wrażliwe na zasolenie (przenawożenie), bo ich funkcjonowanie uzależnione jest od prawidłowo działającej symbiozy z florą i fauną bakteryjną podłoża, tzw. mikoryzą, która to właśnie odpowiada i tworzy "kwaśne" ph i odżywia poprzez korzenie cały krzak. Jeśli podłoże prawidłowo żyje, bez zakłóceń to w praktyce rh jest bezobsługowy.
Najważniejszym czynnikiem przy przygotowywaniu stanowiska dla rh jest gleba macierzysta (typ i ph). Przy wysokim ph trzeba starannie przygotować nie dołek, a całą przestrzeń pod nasadzenie. Inaczej to nie ma sensu, bo podsiąk (właściwości kapilarne gleby) już w ciągu kilku miesięcy podniesie ph do macierzystego.
Tak więc lanie wszelkiej chemii w korzenie i na krzak (dolistnie) to w praktyce przedłużanie i maskowanie agonii.
Siarczan amonu można uzywać w marcu (przed ruszeniem wegetacji) pod ogrodowe hortki, borówkę amerykańską.
A rodkom lepiej starannie przygotować sporych rozmiarów stanowisko z bogatą, organiczną sciółką (liście, igliwie, kompost, obornik). Wtedy ważne jest pilotowanie ph i w razie czego co np.4-5 lat przemieszanie siarki z wierzchnią warstwą w celu utrzymania ph.
Pół zimy mi chodziło po głowie żeby może kupić rodki i taką kwaśną rabatę nową zrobić z azaliami, wrzosami etc. ale jak tak czytam Toszkowe wskazówki zacytowane przez Izę to widzę, że podobnie jak z różami - jeszcze długo, długo nie, nie mój level
Asi nie ma, ale ja przy okazji się pochwalę bo PĘKAM Z DUMY
Otóż na poprawę humoru zrobiłam dziś zakupy w jednej ze szkółek, którą Asia mi poleciła - i - uwaga: kupiłam tylko to co mi potrzebne
No dobra, na koniec dorzuciłam jarzmiankę jedną, uczciwie przyznaję ale za to usunęłam z koszyka z dziesięć pojedynczych roślinek, choć mi się podobały
I jeszcze się usprawiedliwię (no chyba mam jakieś minimalne poczucie winy), że i tak mam mix jarzmiankowy w postaci sześciu n/n sztuk więc uznałam, że ta jedna ani nie pomoże ani nie zaszkodzi, a radochę da