Variegaty też nigdy nie miałam, ale lojalnie ostrzegam, że oba barwinki to potwory. Zwykły opanował moją fatalną suchą górkę, gdzie nie ma dobrej gleby, tylko glina i kamienie. Przypuszczam, że z dobrej ziemi przynajmniej łatwiej byłoby go wyrywać.
Większy przypadkiem trafił z czymś na maleńką rabatkę przed domem, taki prostokąt zabudowany krawężnikami, między podjazdem a chodnikiem, skąd zwiewa w stronę rabaty przyściennej, ale robi to nurkując i pojawiając się metr dalej. Korzeń musiał pójść wzdłuż schodów, najgorszą zbitą gliną. One nie znają przeszkód. Chwila nieuwagi i połkną właściciela.
____________________
Sałatka pokrzywowa