Urlop się skończył, wakacje się kończą, dlatego zapewne coraz wyraźniej czuję zbliżająca się jesień i włączył mi się tryb podsumowań...
Pierwsze podstawowe: po powrocie do pracy (nie do biura, ale do pracy w ogóle

) zupełnie inaczej postrzegam ogród i prace w nim. Znacznie mniej czasu, brak dopieszczenia. Wyraźniej za to widzę zachodzące wraz z upływem czasu zmiany, bo nie oglądam ogrodu przez cały dzień

... Tęsknię za czasem, gdy mogłam pracować w ogrodzie kiedy chciałam, a nie kiedy mam czas...
Ogród zmężniał, wciąż oczywiście są łyse miejsca, z mozołem je wypełniam. Róże mnie zadziwiły w tym roku, kwitną właściwie przez całe lato - nie wszystkie oczywiście, ale taka Queen Elizabeth szaleje wręcz

. W temacie hortensji bukietowych - muszę o nie zadbać w przyszłym roku, nie ma opcji, by radziły sobie bez dokarmiania

. W tym roku dokarmianie zaniedbałam z powodów jak wyżej...
Do tego trwające susze skłoniły mnie do powrotu do tematu, z którym zaczynałam ten wątek, a mianowicie zagospodarowanie części trawnika, na którym trawa nie chce rosnąć. Trwa rozkminka, jak duży teren wydzielić, w jakim kształcie i co ma na nim być (rabata lub ciurkadełko, lub rabata z ciurkadełkiem).
Miejsce z grubsza zaznaczone sznurkiem:
Dodatkowo planuję włączyć do rabaty przy thujach i miskantach trzy Pissardi rosnące teraz w kwadratowych kwaterkach (jak juz pisałam - kiedyś wydawało mi się to fajne, teraz postrzegam jako lekko obciachowe

). Może w tym sezonie, może w przyszłym - zobaczy się

.
Tu kwaterki (to jest miejsce za dębami widoczne w oddali na poprzednim zdjęciu):