Martka, hołmofis to w ogóle cudowna sprawa! O 16.05 mogę być w ogrodzie. Albo robic cokolwiek innego, co sprawia mi przyjemność. Gdy jeżdżę do biura jestem w domu przed 19.00 . Czas na dojazdy odbiera mi radość życia... Marzę o pracy zdalnej w 100%...
Nasze furteczki musiały być malowane w tym samym czasie - w przaśnych latach '80, gdy jak "rzucili" dany produkt, to mieli go wszyscy . Moja jest juz w złomowym niebie. Byla bardzo krótko koncepcja na wykorzystanie jej w roli ozdobnej, ale stwierdziliśmy, że wymagalaby zbyt wielkich nakładów pracy, by cos z iej było...
Róże tnę jesienią od kliku lat, większość bylin również. Nie dlatego, żem taka zorganizowana, ale bardzo mnie irytują jesienne brzydactwa bylinowe .
U mnie prace porządkowe to - poza wycinką traw i krzewów - głównie zbieranie żołędzi i liści z rabat...
Nie mam bardzo daleko. Ale gdy pracuję w biurze to do 17.00. Zanim po robocie dotelepię się na zbiorkom i zanim ten zbiorkom dojedzie do mnie, a potem z przystanku dotelepię się do domu - mija w sumie ponad 1,5 h. Razy dwa, bo to samo rano, tylko w drugą stronę (śmiech przez łzy...).
EDIT: A zbiorkomem i tak jest szybciej, bo przejechać autem przez Centrum w godzinach szczytu to dramat i masakra .
Poryte 2,5 h! Przy kilkunastu stopniach na plusie drobny deszczyk (który się pojawił, gdy tylko skończyłam pracę zarobkową) był fraszką nic nie znaczącą .
Polowa wielkiej rabaty „ząbkowanej” zrobiona na gotowo . Brawo ja!