Prawie trzy godziny roboty i efekty niespecjalnie spektakularne…
Było:
Jest:
No, ale małymi krokami do przodu.
Tyle mam sprzątania/przycinania w ogrodzie (to przez tony liści niesprzątniętych jesienią), ze potrzebowałabym miesiąca urlopu… A bez tego skończę pewnie w czerwcu

. No nic, lecę dalej tyrać

.
PS. Rabatę ze zdjęcia poleciałam kompleksowo - przycinanie, usuwanie tony liści, sypanie nawozu, podrapanie pazurkami, podlanie. Z uwagi na ilość pracy muszę jednak zmienić system i lecieć z jednym działaniem po całości ogrodu, np. z przycinaniem hortensji.