Przed chwilą ciasto zjadłam więc już rogali już nie dam rady. Pewnie bardzo dobre.
Ja robię średnio od 8-10 tys kroków. Ważne aby się ruszać.
Jadę ok godz 18 na wieś teraz siedzę z wnukami eM wyszedł z nimi na dwór więc piszę.
Wybita jestem z cotygodniowego rytmu.
U nas chmury przechodzą, ale opadów mało.
******
Ta róża to Veilchenblau, ona nie powtarza kwitnienia. Mimo tego bardzo ją lubię, kwitnie jak fontanna na zeszłorocznych pędach.
Obecnie też tyle robię kroków, ale ja nie mam wielu obowiązków w domu. Wnuki jak mają przyjechać, muszą mnie wcześniej uprzedzić, żebym nie była zmęczona chodzeniem, lub pracami ogrodniczymi. dziś mam mniej kroków, ale zaraz idę na polowanie na ślimaki, więc na pewno dobiję kroków.
Też kocham róże, ale wtedy gdy kwitną, bo wiosną to podczas cięcia lecą gromy i pierony. Teraz je czyszczę z przekwitniętych kwiatów i te kolce doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Podczas kwitnienia dochodzę do nich wącham, oglądam i zachwycam się nimi.
Dziękuję Jak byłam kiedyś z synem na targu, to odruchowo skręciłam w alejkę z roślinami, a syn do mnie mówi, żebym z tamtąd wyszła bo jeszcze mi się coś spodoba i kupię i tylko będzie problem, bo nie mam gdzie wsadzić. Czasem coś kupię i sadzę do większej doniczki i czekam aż się gdzieś zwolni miejsce na rabatce. Miałam ograniczać ilość roślin a dorobiłam sobie całkiem dużą rabatę za altaną i to tam ma powstać hortensjowy las.
Bardzo się cieszę, że mnie odwiedziłaś. To zdjęcie robiłam na instagram, tam uczę się robić zdjęcia w Kobiecej foto szkole. W każdy wtorek mamy wyzwanie fotograficzne i zadany temat na który robimy zdjęcia. Wtedy był kolor czerwony i ja tak ugryzłam ten temat. Sama sobie zrobiłam to zdjęcie, a później go obrobiłam. Pomimo zbliżania się do sześćdziesiątki ciągle czegoś się uczę, a fotografia to jedno z moich hobby.
Dorotko, czy Ty sama robiłaś na drutach ten cudny ażurowy sweterek? Wyglądasz kwitnąco i wcale nie widać po Tobie choroby, myślę, że obcowanie z naturą a więc ogrodem jest uleczającym aspektem naszego życia, daje uzdrawiającą radość (bez względu na mody, modeczki)
Jak tak podziwiam te wszystkie róże, to bardzo żałuję, że wcześniej nie zaczęłam się za nimi oglądać teraz zaczynam je sadzić, ale na takie efekty to chyba trochę sobie poczekam
Dorotko, ja też zaglądam za każdym razem, gdy coś się pojawia na Twoim wątku. Tylko, że siedzę po cichu i podziwiam milcząco.
Do mnie też jakoś nie przemawia to, co modne, ale to, co sprawdziło się na przestrzeni lat i weszło do kanonu jako klasyka. Dom też mam urządzony klasycznie (choć z odrobiną szaleństwa), podczas gdy moi równolatkowie jak jeden mąż idą w "nowoczesność" (która za kilka sezonów będzie już nieco przeterminowana). Najważniejsze, żeby każdy czuł się dobrze u siebie, na własnych zasadach. Nie rozumiem też krytykowania cudzych wyborów w taki sposób, jak wspomniałaś o czerwonych różach. Można zwrócić komuś uwagę na marne walory użytkowe danej rośliny, ale podważanie wyboru z uwagi na niemodny kolor, to już jest nietakt.
A skoro jestem przy kolorach, to muszę pochwalić Twój czerwony sweter. Kolor, fason i splot są po prostu boskie! Warto było się pomęczyć dla takiego efektu. Zazdroszczę Ci wytrwałości i cierpliwości. Ja nie mam takich zdolności manualnych, a bardzo chciałabym czasem wyczarować sobie jakieś unikatowe cudeńko.