Kasya, powoli stipa zaczyna się zielenić. Waham się, ciąć, czy nie ciąć. Mam złe doświadczenia z cięciem stipy. Jak ją cięłam to zazwyczaj wymarzała.
To jest serduszką.
Piwonie też wyłażą, ale mają bardzie intensywne kolory.
Niestety niedawno miałam zakładana klimatyzację i panowie podczas mojej nieobecności zdeptali mi jedną z tych serduszek. Ciekawe, czuy odbije
Aniu, będzie trawiasta tam gdzie buk rosnie, z przodu domu. Panowie od Internetu zniszczyli mi trawnik, więc wykorzystam sytuację i zrobie większą rabatę. Praktycznie wszystkie rośliny już mam.
Alu, wiedziałam, że koleżanka wysłała paczkę, ale nie przypuszczałam, że tego będzie aż tyle. Super niespodzianka
Aga, masz całkowitą rację. Takie prezenty przyjmują się lepiej niz te kupne. Dobrze, że u niektórych rośliny rozrastają się w szybkim tempie. W sumie to tylko pozazdrościć, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
U mnie hakonki, które uwielbiam rosną tak sobie, ale rosną. U innej koleżanki wcale.
Z sesleriami nie mam zbyt dużego doświadczenia. Dostałam 2 w zeszłym roku, ale miały naprawdę ekstremalne warunki, bo zero podlewania, tylko deszcz. Nie umarły
Dzisiaj nawet nie wyszłam na chwilę do ogrodu. Wróciłam z pracy prawie po ciemku, mimo zmiany czasu.
Prawie 12 godzin w pracy. Mam nadzieje, że to ostatnie takie dni. Powoli mam juz dosyć, coraz bardziej marzy mi sie emerytura i w miarę spokojne życie.
Wiem, że aż tak słodko nie bedzie, ale przynajmniej mogłabym zająć się więcej swoimi sprawami.
Dzisiaj wpadły do mnie sąsiadki. Rusza akcja kupowania skrzyń na warzywa. Zaraziłam je
Ja wymieniam swoje, one stawiają nowe.
Skrzynie mają przejechać w przyszłym tygodniu.
A tymczasem
Gdzieś mi wsiąkł Twój wpis
Uwielbiam hakonki za ich zwiewność, tak samo jak stipy.
Masz rację, to jest wrzosiec. Mam jeszcze jasnoróżowego, ale nie robi takiego wrażenia.
Mam takie samo wrażenie..., którego też jakbym nigdy nie miała do tej pory! I jakbym miała na ogród mniej czasu niż kiedykolwiek albo nie potrafię go tak zorganizować by go w nim wykorzystać maksymalnie. I nie wiem ile musiałabym wziąć urlopu, żeby porobić różne zaległe planowane prace , bo ilekroć biorę jakieś wolne to coś mi krzyżuje plany( szwankująca pogoda, zdrowie- nie koniecznie moje lub jakieś inne okoliczności...)
Dlatego chyba musimy się nauczyć cieszyć z tych coraz mniejszych kroczków, które już udało nam się wykonać!
Podobno na emeryturze tego czasu nie przybywa! Ale też się łudzę, że będzie inaczej (choć mam jeszcze kilka latek do niej), bo też już marzy mi się więcej czasu na inne rzeczy niż praca zawodowa
Cześć Goś, wiosnę masz na bogato, masę kwitnień. Ciągle tego u mnie brak.
Dawno nie zaglądałam bo znów mnie wirus położył na dwa tygodnie. Też mam sterydy wziewnie. Też się bałam ale lekarz uspokajał. Jakiś ciężki ten sezon od początku. Liczę że się zmieni
Każdy lekarz ma obowiązek tak mówić, ważniejsze jest zdrowie,
Ja mam rodzinnego lekarza też astmatyka i też uczulonego na kota, więc zrozumiał mnie dobrze i dobrał leki
Wiosenne kwitnienie daje mnóstwo radości, a robota jeszcze więcej
A ja już myślałam, że to coś ze mną nie tak.
Mam identycznie. Coś zaplanuję a coś pokrzyżuje mi plany.
Chciałam wziąć na czwartek i piątek urlop, żeby nadgonić prace, ale koleżanka się rozchorowała i nici z urlopu. W przyszłym tygodniu pogorszenie pogody. Nie mam kiedy zrobić wertykulacji.
Chyba będe musiała zostawić na poświętach.
Masz rację. Trzeba się cieszyć z małych kroczków.
Jola, u nas wszyscy chorują minimum 3 tygodnie. To jest cos niesamowitego.
Przed pandemią nie słyszałam o takich chorobach. Teraz mamy coraz dziwniejsze.
Jadę 14 do W-wy do WIM-u na badania. Mam nadzieje, że mi dobiorą leki.
Wykopałam dla Ciebie trochę przebiśniegów i przylaszczkę.
Mam nadzieje, że niedługo się spotkamy to przywiozę, albo Ty odbierzesz.
Może na początku maja?
Mam nadzieje, że ja będe miała dobrze dobrane leki.
Jadę 14 na konsultacje.
Wiosna jest najpiękniejsza, bo co chwilę coś nowego rozkwita.
Człowiek codziennie chodzi z nosem przy ziemi i patrzy co już nowego wychodzi z ziemi.
A ja mam jeszcze do tego czasem zagadki bo nie pamiętam co wsadziłam
Dzisiaj po pracy byłam na pogrzebie naszego sąsiada. Chłopak w moim wieku. Znaliśmy się od 25 lat. Pół roku i faceta nie ma. Dlatego tak jak Anpi pisze trzeba się cieszyć małymi kroczkami, każdym dniem.
Chyba z tego wszystkiego wpadłam od razu do ogrodu, żeby odreagować.
Udało mi się odciąć wszystkie róże. Przy okazji małe przesadzanie.
Wczoraj za to syn sąsiadów wykopał dla siebie jeden z dwóch miskantów. Niestety mój m. nie pozwolił mi całkiem go usunąć. Ja chciałam się go pozbyć, bo za szybko się rozrasta, a potem nie ma komu go dzielić, a mój m. stwierdził, że to jedna z nielicznych roślin które mu się podobają i chce, żeby została.
Kawałek zostawiłam, ale zapowiedziałam, że będzie musiał ją co jakiś czas dzielić.
Ciekawe, czy będzie chciał, bo stwierdził, że dla niego mogłaby zająć całą rabatę.
Po całej działce walają się źdźbła traw. Powinnam zrobić wertykulację, trochę by to uporządkowało trawnik, ale nie mam kiedy tego zrobić.
Szkoda, że od soboty pogorszenie pogody