Chciałam też zapytać czy las masz tylko liściasty?bo wtedy wprowadziłabym do ogrodu zimozielone iglaste i niezbyt wysokie akcenty, żeby przełamać charakter.
Super źe kaliny chcą rosnąć, fajnie kwitną Charles Lemont warto blisko posadzić żeby wiosną z domu oglądać jej wczesne kwitnienie.
Zimę warto wykorzystywać na planowanie nasadzeń, nawet zakupy internetowe, a teraz działaj na wielu frontach póki czas i sezon sprzyja żeby było gdzie sadzić i żeby się nic nie zmarnowało
Ulina dziękuję za wizytę i Twoje wskazówki Las zasadniczo sosnowy (stare drzewa), obecnie coraz bardziej dominowany przez te dęby... Ale korony sosen są hen heeen wysoko, także właśnie tego środkowego piętra brakuje i to będziemy chcieli uzupełnić. Kaliny uwielbiam i w dodatku niektóre przynajmniej pachną! I są takie różnorodne, bardzo się na nie nastawiam. Tej Charles Lemont jeszcze nie znam, poszukam sobie, dzięki
Kompost już prawie cały rozplantowany I chyba będziemy zamawiać wiosną kolejną partię, bo już widzę, jakiego kopa dostały nawet takie bidoki roślinne, które prawie zamierały. I to mimo suszy!
Mrówek u nas mnóstwo jest wszędzie i teraz tak myślę, że w sumie w tym roku jeszcze więcej, a kleszczy mniej faktycznie, chociaż też zrobiliśmy duże prześwietlenia i wykaszamy trochę najwyższe trawy, więc to chyba wszystko działa razem po trochu.
Fajny pomysł z liściowymi granicami części uporządkowanej od bardziej dzikiej, zwłaszcza że syneczkowi chciałabym w jakiś naoczny sposób też móc pokazać, gdzie może buszować do woli, a gdzie jednak tylko w naszej obecności.
Łucjo, Agnieszko, Anula, Izo, Kasiu, Marysiu - bardzo się cieszę, że mogłam Was poznać na żywo! Od razu inaczej się teraz czyta forum I takie mam poczucie niedosytu po naszym spotkaniu, ledwie zdążyłyśmy chwilę porozmawiać i już czas było się rozjeżdżać, bardzo mam nadzieję że to nie był ostatni raz A gdybyście były w naszych okolicach, zapraszamy również, jeszcze nie bardzo jest co oglądać, ale spotkać się zawsze!
Informacje o jałowcach przekazane, na szczęście te blisko domu są całkiem ładne, nie były też tak zarośnięte wcześniej A te dalsze... no cóż, już też nie mam złudzeń, będę planować tamte zakątki już bez nich
Ja kompostuję liście dębu. Zajmuje to dwie zimy. Wykorzystuję te liście do kwaśnolubnych roślin.
Żołędzi zbieram z rabat i oddaję na odpady zielone. Mnóstwo z tym roboty. Niestety nie mam pomysłu jak je kompostować. Jeśli przy zbieraniu liści jakieś żołędzie się załapią to mi potem w tych liściach wypuszczają korzenie.
No na razie szpecą, ale wydaje mi się, ze głównie dlatego iż zasypane były liśćmi z drzew i bez dostępu do światła ich igły zamarły. Jeżeli Się uprzesz można je odratować. Trzeba oczyścić z suchego zostawić co zielone, przyciąć szczyty gałązek to pobudzi do rozrostu te boczne igiełki, dla szybszego efektu zrobić im dość ciasne opaski, obręcze z drutu( w zielonej otulinie)żeby te gałązki do siebie przybliżyć bo to rozkraczenie to może po śniegu...
Podsypać nawozem z fosforem i potasem jeszcze w tym roku, a wiosną dużo azotu zaserwować. I pilnować by ani w zimie ani w lecie nie miały za sucho. Iglaki nie więdną tylko po suszy brązowieją.
Czytam, ze wszyscy by wywalili. Ja mam jałowce w ogrodzie wbrew trendom obecnym. Zimą są fajnym zimozielonym akcentem, a w sezonie praktycznie nie wymagają opieki. Świetnie znoszą cięcie, można je formować, szybko rosną. Byle nie było w pobliżu gruszy to rosną a zdrowo.
O masz, czyli mój kompost z żołędziami będzie teraz jak koń trojański... A gdyby tak, teraz myślę na gorąco, po wyzbieraniu oddzielnie zalać je wodą w wiadrze i pozwolić żeby wręcz się zrobiła z nich taka gnojówka, i dopiero wtedy wrzucić do kompostownika? Drugi raz już nie ożyją chyba
Bardzo się jakoś uparłam, żeby sama wszystko zagospodarować, zamiast oddawać jako bio-odpady
A liście kompostujesz razem z innymi odpadkami, czy taką klasyczną ziemię liściową oddzielnie robisz? Czytałam o takiej metodzie, ale nie próbowałam sama ani nigdy nie widziałam u nikogo.
Dziękuję Sylwia za Twoje sugestie. Myślę, że Twoje domysły są bardzo prawdopodobne. Za bardzo się nie nastawiam, że jakoś znacząco odżyją, ale w sumie są na tyle daleko od domu i wśród leśnej roślinności, że nie ma pośpiechu z decyzją. Tak czy inaczej karczuję w tamtej okolicy małe drzewka (to będzie skraj planowanej polany), tak czy inaczej wzbogacam ziemię w kompost. Z nasadzeniami jestem jeszcze hen, hen w - nomen omen - lesie, bo dopiero rabaty wokół samego domu obsadzam, na tę dalszą część nawet planu jeszcze nie mam. Pooczyszczałam jak radziłaś, kilku nawet poprzycinałam czubeczki, tak nawet z ciekawości, co z tego wyniknie. I zostawię je na razie siłom natury
Odnośnie żołędzi to też różne kombinacje chodzą mi po głowie, ale nic sensownego nie wymyśliłam. Dużo by było tych wiader z żołędziami. A gdyby je potraktować wrzątkiem albo może tym grzybem do rozkładu materii?
Odnośnie liści to do tej pory raczej oddzielnie. W ubiegłym sezonie takimi jeszcze słabo przekompostowanymi liśćmi zasłaniałam ziemię na rabacie. Pozostałe liście dorzucałam do kompostownika bieżącego do pomieszania z trawą i kuchennymi odpadkami.
Jak się jeszcze cofnąć w czasie to te liście były rozdrobnione, bo je zbieraliśmy odkurzaczem. Kompostowało się lepiej, ale straszny był hałas.
Jak się cofnę w czasie jeszcze bardziej to liście były rozdrabniane i traktowane mocznikiem. Takie rozwiązanie zastosowałam z powodu czarnej plamistości. Pomogło.