Ooo wow, ale fantastyczny efekt! Te poziomy, lewitujące płyty, szeroka opaska, wszystko, wszystko zachwyca!
Kurczę, kolejny raz się przekonuję, jak bardzo zmienia wygląd ogrodu, jak się uporządkuje ścieżki, podjazdy itp. U nas z różnych względów nie ma ich i nie będzie, próbuję się z tym pogodzić, ale kiedy widzę tak piękne realizacje, jak u Ciebie, to na nowo temat ożywa w duszy...
A teraz jeszcze jak po ogrodniczemu uporządkujesz teren wokół brukowych robót, i jak rozkwitną te niezliczone cebulowe, to będzie prawdziwy raj <3
Panowie zrobili mi nawet podstawę pod kompostownik.
A teraz przede mną porządkowanie, równanie, przewożenie ziemi. Dwa transporty już miałam, w tygodniu mam dostać dwa kolejne.
Mam nadzieję, że w nadchodzacy weekend zamknę sezon .
Tak było w sobotę, w trakcie rozwożenia ziemi.
Plan na te jedną samotna płytę jest taki, że będzie ona zatopiona w trawniku, albo żeby nie utrudniać sobie życia koszeniem, w karmniku ościstym albo jakiejś rozesłanej tojesci czy innej płożącej roślince.
A tak wczoraj. Po uziemieniu ostatnich zakupów iglastych (rzutem na taśmę kupiłam serby na żywopłot i na choinki świąteczne przed domem ). Udało mi się też przesadzić na docelowe jednego cisa. I posadzić zadołowane paprocie i rodka od Izy.
Wzdluz podjazdu i przed kotłownią. W tle wejście do piwniczki, jeszcze nie ogarnięty teren po pracach brukarskich. Panowie jeszcze zostawili część sprzętu.
Że środka tej rabatki wyleci na docelowe przed domem ten jeden grubszy cis.
Wzdłuż drogi. Czekam na nieco podobno cieplejsza sobotę, żeby opielic do końca ten kawałek (na długości jednego przęsła). Wtedy dowiozę tam trochę ziemi i dosadzę żywopłot. W przerwy między swierkami dojdą choiny kanadyjskie, które mam do rozsaszenia, bo rok temu posadziłam je za gęsto.