Ula, to jest dereń skrętolistny Argentea, prawie jak pagodowy, tylko mały, warto poszukać.
A z rabatami doczekasz, tak jak ja, pamiętam swoją niecierpliwość, najbardziej chyba nie mogłam się doczekać na rozrośnięte krzewy różane, rabaty wypełniałam jednorocznymi, dotąd z tych pierwszych wysiewów utrzymał się tylko tytoń, wciąż jeszcze jest. Długo był też obecny dzwonek irlandzki.
Ewa, dziękuję.
Jakiś czas temu było u Ciebie o starych domostwach i sadach w ich otoczeniu.
Chciałam napisać o jabłoniach z tych sadów, o starych odmianach. Próbujmy ocalić je od zapomnienia.
W jesieni ubiegłego roku miałam wreszcie okazję ich posmakować, różnorodność mnie zaskoczyła. Myślałam, że Koksa Pomarańczowa zawsze będzie dla mnie tym najlepszym jabłkiem, przekonałam się, że nie jest to takie oczywiste.
Byłam w Powsinie na Dniu Jabłoni, a potem jeszcze w Bolestraszycach.
Na początek trzy jabłka, te, które smakiem mnie oczarowały.
I ostatnie to Reneta Orleańska, nie mam jej zdjęcia, gdyż nie było jej na degustacji tylko w sadzie udało się zerwać. Nieduże, ordzawione jabłko, a kryje w sobie bardzo aromatyczny miąższ i wiele złożonych smaków.