Kochany M pojechał za mnie do Przemyśla... całe szczęscie, bo spać mi się chce ... i poczytać co tu słychać w wielkim Ogrodzie...
Elficzku....to tak bardzo ładnie brzmi.... piękniej niż Ela, dlatego będę do Ciebie mówiła Elfik.... "psiarą" też zostałam mimo woli.... Całe życie marzyłam o ogrodzie (i o swoich owocach z drzew), marzyłam o psie (chciaż ich panicznie się boję)..... ale nie planowałam ani jednego, ani drugiego w najbliższym czasie. To były takie odległe plany.. Życie podjęło za mnie decyzję..... i chwała mu za to.
Mojego psa przygarneliśmy jako dorosłego psa, który nigdy nie był w domu! Jak burza ,to czasami miał pozwolenie przebywania na ganku.Tak przynajmniej był reklamowany, patrząc na jego stan estetyczny wygladało na samą prawdę. Dowiedzieliśmy się, że chą psa się pozbyc i nawet znależli się chętni za butelke wódki dokonać eutanazji..... Koleżanka, która się o tym dowiedziała zwróciła się do mnie, bym poszukała jakiegoś domu dla psa wsród swoich znajomych. Pojechaliśmy go obejrzeć, aby wiedziec co reklamować.... Po 15 minutowej wizycie, pies wrócił z nami.... Nigdy nie jeżdził samochodem, nigdy nie chodził po schodach, nie chodził po płytkach w kuchni i parkiecie w pokoju. I zaczęła się jazda.... jazda szalona bez trzymanki. Wtedy gdybym nie bała się tak psa (nigdy psa swojego nie miałam), a ważył prawie tyle co ja.... odwiozłabym go tam skad go wzięłam. Niestety ze strachu przed kolejną prawie godzinną jazdą autem z psem nie odwiozłam go. M. biegał po weterynarzach i szkoleniowców psów i na szybko się doszkalał co mamy z tym fantem robić.. bo w głebi duszy żadne z nas nie chiał by go spotkał planowany los. Mieszkaliśmy małym w mieszkanu, na 3 piętrze. Pierwszy tydzień na spacery go M wnosił i znosił na rękach, bo za nic nie chciał iść po tych przeklętych schodach.... Po wyjściu na spacer... nie było siły która by go z powrotem zaciągnęła do domu, wiec potrafiłam bujać się po osiedlu z psem kilka godzin...... Książkę by napisał co mieliśmy z tym psem.... Dlatego podziwiam tych co przygarneli swoje "znajdy"..... I jak widzę, że ktoś to zrobił od razu mam zaufanie do takich ludzi.... Jeżeli pomoże dla zwierzęcia - pomoże i drugiemu człowiekowi... W tym roku, 13 maja minie10 lat jak jesteśmy razem. Pies mimo woli dał dużo miłości i radości.... z ogrodem widzę, że będzie tak samo.... Może nie idealny, ale kochany i mój. Tyle opowieści ... a teraz wracam do tego co tygrysy ostanio nie lubią najbardziej....
____________________
Ogród Małej Mi - sezon 2017 /
Sezon 2016 /
Sezon 2015 /
Część II /
Część I /
Wizytówka
/
Zlot-2014 /
Zlot-2012 Mózg to nie mydło; nie ubędzie go, gdy się go użyje.