Niestety dla mnie to jest codzienność w pracy jak ludzie przychodzą do weterynarza i opowiadają historie swoich pupili które przygarneli to sie zastanawiam skąd tyle u ludzi jest nieczułości i brak rozsądku i wyobraźni
Jak się nie kocha ludzi... to jak można kochać zwierzęta.......?
Hmmm źle napisałam... można kochać zwierzęta, a ludzi niekoniecznie....
Widąc po przygodzie Danusi jest dużo osób którzy opiekują się niechcianymi zwierzętami..... i tu na ogrodowisku jakoś w parze idzię czesto miłość do ogrodu i do zwierząt. Co wydaje się dziwne, bo zwierzęta niestety troszkę szkód robią w ogrodzie.. wiecej , mniej ale jednak....
Ostatnio jak jechałam to też leciał ładny pies drogą i tęsknie spoglądał w każde auto... na kompletnym odludziu, sam siew tych lasach nie znalazł napewno....... a ja sobie tylko pomyślałam, szukasz swojego pana, który jest ostanim draniem .. ...
Mój pies też jest z tych niechcianych, ocalony przez śmiercią...
Sorki Danuś, że u Ciebie robię takie dygresje.......
Danusiu, bardzo współczuję przygód z pieskiem. Ludzie są bezduszni . Szkoda, że nie udało Ci się go złapać, ale miejmy nadzieję, że Ci ludzie, którym się udało, pewnie wrócili po niego z tym kocykiem, więc zaplanowali to, zatroszczyli się, i na pewno stworzą mu ciepły, serdeczny dom.
Konrad - tak to właśnie jest, smutno...ech....
A pomysł ze stojaczkiem bardzo fajny. Urokliwy "sprzęcior", warto dac mu kolejne wcielenie
Danusiu, bardzo współczuję przygód z pieskiem. Ludzie są bezduszni . Szkoda, że nie udało Ci się go złapać, ale miejmy nadzieję, że Ci ludzie, którym się udało, pewnie wrócili po niego z tym kocykiem, więc zaplanowali to, zatroszczyli się, i na pewno stworzą mu ciepły, serdeczny dom.
Konrad - tak to właśnie jest, smutno...ech....
A pomysł ze stojaczkiem bardzo fajny. Urokliwy "sprzęcior", warto dac mu kolejne wcielenie
Oni nie wrócili, oni ten kocyk mieli, po prostu jechali w tej "kawalkadzie" samochodów i kombinowali jakby go złapać, potem babka wysiadła i cały czas biegła między samochodami. To było po tym moim zajechaniu drogi. Jak wjechałam spowrotem na trasę, to już byłam kilkanaście samochodów dalej i nie dałam rady.
Ja byłam sama w samochodzie... nie mogłam wysiąść. Tak żałuję, ale wiem że nie zginął.
Danusiu...DZIEKUJE za cieple slowa...to zawsze tak cieplej na serduszku...
aaaa i czekam na trawki i horysie...jak obiecalas ( oczywiscie jak bedziesz miala chwilke )....
Pozdrawiam goraco i spokojnego ale radosnego tygodnia zycze!!!!!!
sciskam
betyska
p.s
historia z psem oj...jaki ten swiat smutny ... i serce boli przez czyjas bezdusznosc...
Tak mi się to zdjęcie z czarodziejską kulą skojarzyło, no a przecież Danusia to czarodziejka więc chyba coś w tym jest
Slicznie tak tajemniczo na tym zdjęciu.
Teraz dopiero zobaczyłam, że w kuli dom się odbija
I ten bluszczyk tak skromnie oplata
a odbicie jako wizja ogrodu można interpetować
Wiesz Danusiu, nasza kicia również została znaleziona przy drodze - w paździeniku 2 lata temu. Zimno już było, pierwsze przymrozki kiedy mąż ją znalazł. Miała ok 2 miesiące. Jeszcze ślipka niebieskie. Weterynarz mówił, że nie wiadomo czy przeżyje, ale udało się. Uwielbiamy ją. Ja do tego stopnia, że gdy raz wlazła na drzewo i nie mogła zejść, bo się bała potrafiłam wziąć drabinę o 2 w nocy i sama po nią poszłam. Pech chciał, że wybrała najwyższe drzewo. Siedziała i miałczała żałośnie na górze. Pomyślałam- nie wiem co mnie tknęło - że jaj odmiałczę. I wiesz co?? Zaczęła do tego mojego miałczenia schodzić. Ja miałczę - ona po kawalątku schodził - też miałcząc. Zeszło nam dobre 2 godziny zanim wróciłyśmy do domu- dobrze że sąsiedzi nic nie słyszeli bo by się pukali w czoło i to nieźle. Ale jaka ja byłam z siebie dumna, że jej pomogłam zejść z tego drzewa!