pozdrawiam Karola Ja też zabawki Tessy staram się oddawać, ale tutaj to słabo idzie, dlatego zbieram to wszystko i jak wreszcie samochodem do Polski pojedziemy, a to mam nadzieję będzie na Wielkanoc, to zabiorę do Polski i oddam do jakiegoś domu dziecka.
Jestem z ciebie dumny bo nie wszyscy są tacy jak ty wyprowadzają się zagranicę i zapominają o innych Polakach ciesze się ze oddajesz zabawki innym dzieciom
Kondziu, dziekuje, ale tak prawdę mówiąc, to gdyby tu były biedne dzieci, to oddałabym im. Ale tu w zasadzie nie ma, a jeśli sa to już takie ilości różnych fundacji się nimi zajmują, że może starczy. A w Polsce zawsze się przyda choćby w tych nieszczęsnych domach dziecka, które dawno powinny zostać zlikwidowane, a ciągle istnieją. Pozdrawiam Kondziu
Otóż moim zdaniem można wydawać i wydawać. I o ile zdarza mi się psioczyć, jak to krakusowi, że ogórki są gdzieś o złotówkę droższe, o tyle nie drgnie mi nawet ręka, kiedy wydaję fortunę np. na ciekawy wyjazd, mądrą książkę, lub inspirujące warsztaty. Traktuję to jako inwestycję - we własne zainteresowania, ukojone nerwy i zdrowie
Nie żałuję też pieniędzy na rzeczy, może i trochę droższe, ale zostały wykonane przez znane mi firmy czy rękodzielników, bo wiem ile pracy i staranności w nie włożono, no i jakości materiału (a wiecie, że jest taka akcja: kupuję na święta rękodzieło? )
Co się zaś tyczy domów dziecka w Polsce (przynajmniej tych w dużych miastach), to przykry fakt, jest taki, że tak naprawdę nie brakuje im zabawek, których dostają mnóstwo dzięki różnym akcjom (powiedziałabym nawet nadmiar, bo to najłatwiejsza forma pomocy). Nie dostają zaś tego czego najbardziej potrzebują - czasu i uwagi, kontaktu z ,,normalnymi" ludźmi na ulicy, umiejętności załatwiania spraw codziennych jak kupno chleba w piekarni. To przykre, bo będzie im trudniej przez to rozpocząć życie ,,samodzielne" w przyszłości.
____________________
Tutaj piszę bloga: ZielenDoKwadrat.pl
A tutaj walczę z własnymi ogrodami :) MIKRO ogród 2.0 stary wątek tu: MIKRO ogród 1.0
Witaj Agatko
Trudne Polaków rozmowy tutaj. Ja w ramach przykładu powiem, że młodzież w szkole mojej córki zrezygnowała w tym roku z obdarowywania się nawzajem prezentami, jak to miało miejsce co roku, tylko uzbierają zamiast tego w każdej klasie kasę i przeznaczą dla konkretnej potrzebującej rodziny w mieście. Pieniądze nie trafią więc do fundacji, ale do konkretnych ludzi i to jest super.
Pozdrawiam przedświątecznie
Otóż moim zdaniem można wydawać i wydawać. I o ile zdarza mi się psioczyć, jak to krakusowi, że ogórki są gdzieś o złotówkę droższe, o tyle nie drgnie mi nawet ręka, kiedy wydaję fortunę np. na ciekawy wyjazd, mądrą książkę, lub inspirujące warsztaty. Traktuję to jako inwestycję - we własne zainteresowania, ukojone nerwy i zdrowie
Nie żałuję też pieniędzy na rzeczy, może i trochę droższe, ale zostały wykonane przez znane mi firmy czy rękodzielników, bo wiem ile pracy i staranności w nie włożono, no i jakości materiału (a wiecie, że jest taka akcja: kupuję na święta rękodzieło? )
Co się zaś tyczy domów dziecka w Polsce (przynajmniej tych w dużych miastach), to przykry fakt, jest taki, że tak naprawdę nie brakuje im zabawek, których dostają mnóstwo dzięki różnym akcjom (powiedziałabym nawet nadmiar, bo to najłatwiejsza forma pomocy). Nie dostają zaś tego czego najbardziej potrzebują - czasu i uwagi, kontaktu z ,,normalnymi" ludźmi na ulicy, umiejętności załatwiania spraw codziennych jak kupno chleba w piekarni. To przykre, bo będzie im trudniej przez to rozpocząć życie ,,samodzielne" w przyszłości.
Otóż moim zdaniem można wydawać i wydawać. I o ile zdarza mi się psioczyć, jak to krakusowi, że ogórki są gdzieś o złotówkę droższe, o tyle nie drgnie mi nawet ręka, kiedy wydaję fortunę np. na ciekawy wyjazd, mądrą książkę, lub inspirujące warsztaty. Traktuję to jako inwestycję - we własne zainteresowania, ukojone nerwy i zdrowie
Nie żałuję też pieniędzy na rzeczy, może i trochę droższe, ale zostały wykonane przez znane mi firmy czy rękodzielników, bo wiem ile pracy i staranności w nie włożono, no i jakości materiału (a wiecie, że jest taka akcja: kupuję na święta rękodzieło? )
Co się zaś tyczy domów dziecka w Polsce (przynajmniej tych w dużych miastach), to przykry fakt, jest taki, że tak naprawdę nie brakuje im zabawek, których dostają mnóstwo dzięki różnym akcjom (powiedziałabym nawet nadmiar, bo to najłatwiejsza forma pomocy). Nie dostają zaś tego czego najbardziej potrzebują - czasu i uwagi, kontaktu z ,,normalnymi" ludźmi na ulicy, umiejętności załatwiania spraw codziennych jak kupno chleba w piekarni. To przykre, bo będzie im trudniej przez to rozpocząć życie ,,samodzielne" w przyszłości.
czyli mówisz Ozz, że domy dziecka mają za dużo zabawek? No to poszukam jakiegoś innego miejsca. A uwagi na temat braku innego rodzaju wsparcia dla dzieci tam mieszkających są moim zdaniem całkowicie uzasadnione. Sa ludzie, którzy jakoś próbują z tym walczyć, ale jest ich niewielu niestety.
Witaj Agatko
Trudne Polaków rozmowy tutaj. Ja w ramach przykładu powiem, że młodzież w szkole mojej córki zrezygnowała w tym roku z obdarowywania się nawzajem prezentami, jak to miało miejsce co roku, tylko uzbierają zamiast tego w każdej klasie kasę i przeznaczą dla konkretnej potrzebującej rodziny w mieście. Pieniądze nie trafią więc do fundacji, ale do konkretnych ludzi i to jest super.
Pozdrawiam przedświątecznie
Bardzo piękny pomysł. I super, że dzieci już teraz uczą sie dzielić , a ni e tylko do siebie zagarniać. Pozdrawiam Enya
Otóż moim zdaniem można wydawać i wydawać. I o ile zdarza mi się psioczyć, jak to krakusowi, że ogórki są gdzieś o złotówkę droższe, o tyle nie drgnie mi nawet ręka, kiedy wydaję fortunę np. na ciekawy wyjazd, mądrą książkę, lub inspirujące warsztaty. Traktuję to jako inwestycję - we własne zainteresowania, ukojone nerwy i zdrowie
Nie żałuję też pieniędzy na rzeczy, może i trochę droższe, ale zostały wykonane przez znane mi firmy czy rękodzielników, bo wiem ile pracy i staranności w nie włożono, no i jakości materiału (a wiecie, że jest taka akcja: kupuję na święta rękodzieło? )
Co się zaś tyczy domów dziecka w Polsce (przynajmniej tych w dużych miastach), to przykry fakt, jest taki, że tak naprawdę nie brakuje im zabawek, których dostają mnóstwo dzięki różnym akcjom (powiedziałabym nawet nadmiar, bo to najłatwiejsza forma pomocy). Nie dostają zaś tego czego najbardziej potrzebują - czasu i uwagi, kontaktu z ,,normalnymi" ludźmi na ulicy, umiejętności załatwiania spraw codziennych jak kupno chleba w piekarni. To przykre, bo będzie im trudniej przez to rozpocząć życie ,,samodzielne" w przyszłości.
Święte słowa OZZ...święte
ale które? Bo Ozz tym razem wyjątkowo dużo skrobnęła