przeczytałam u Madżenki, że na ogrodowisku trzeba być jak rozkraczona stonoga - po jednej nodze w każdym wątku ... w każdym moje dwie tylko i to krótkie rady nie dały



... ale co nieco siem zorientowałam ... tylko nadal nie wiem o so chodzi z tą Scarlett ... więc była bym wdzięczna

...
jak prognoza pogody to tylko wg Alinki

... mocno wierzącej w zimę i jej mocne wejście wraz z naszym zjazdem

... wierzymy wszystkie i pragniemy nie ma prawa się nie udać ...
.marzy mi się :
---4 dni opady śniegu
---3 dni - 10 stopni
--- 3 dni ( 11, 12, 13 ) -2 st. i piękne słońce.
to na razie moje najświeższe marzenia na tern rok . dalej nie sięgam
a "mimo woli" Anna wiosną mami tarzając się z Miśkiem na traffce

... pomalowała nam świat na zółto (to wczoraj) i na niebiewsko (to dzisiaj

) ... z Irenką złocień pod stopy róży rzucają ... ładny widziałam ... narciarskie wdzianko też widziałam ... i wybaczam

bo Irenka obiecała na oślej mnie potowarzyszyć

...
"u stóp klasztoru" siem ćwiczy ... i gdy nóżki nabierają mocy głowa obmyśla ... wiosenne kombinacje i plan chirurgii plastycznej wobec derenia tym razem

... pewnie dlatego Alinka szuka na Krakowskim Kazimierzu samochodu jak przysłowiowej igły w stogu siana

... bo zamyślona

... nad rabatami alino-angielskimi ...
klimat się ociepla w Roztoce

bo Zeta wywiozła towarzystwo do obrzydliwie pięknego raju i nawet Sebek szkoły gotów zarzucić i w gatkach w palemki paniom kawusię zamierza nosić

... ale ja rozumiem ... kolegę ... panie w bikini ... lazur we wodzie ... żyć i nie pamiętać skąd siem uciekło

...
i tu mam mały dysonas bo zamiast Sebka to kawusię z samego rana poroznosiła Zeta ... z pianką i posypką apetyczna jak należy ... i co ??? ... Madżenka była u szefa się wyspowiadać ... i nie wypiła ... ja poza zasięgiem a potem ksiądz był po kolędzie ... kawa wystygła ... dziewczyny zdecydowały się na grzańca ...
tylko czemu u mnie tymczasem jak do Ewci siem procenty dzbankami zwozić zamierza ???


... aż Ewcia się zasępia czy nas wieś nie napadnie i antałków nie odbije

... no właśnie zanim przez pasiekę najazd niczem hunów przejdzie Ewa zupełnie bez tremy bo żyć kocha w gromadzie

(jak doczytałam mimo woli) ... planuje z klasyczną troską o tradycję i ład dziejowy warzywnik ... i ławę z macierzanką ...
a ja ogrzewam się przy kominku gdzieś dlaeko na ziemi kłodzkiej

... oczy mi się świecą przy ognisku ... bojam się tego co mogą ze mną zrobić dechy



i oczami Finki zatapiam się w zimę na Czarnej Górze

... i dobrze Martuś, że z procentów przeprowadziłaś nas na metry śniegu

...
Danusiu to kup te łańcuchy

...
jejku jejku jak ja doczekać się nie mogę


pozdrawiam ... i czytam dalej ... a powieść czeka ...