Ale dużo fotek , szaleństwo ups swoje hiacyntowe cebulki wyrzuciłam na bio ... a tu tak dobrze radzą Dziewczyny .
Z Wieloszką próbowałyśmy ostatnio zerwac taki listek z graba , niby suchy a trzyma się że hej ... lepiej nie ruszać , bo ranka się robi ....
p.s.
Iza skopiowałam sobie od Ciebie linki od Moni , nie gniewasz się ?
Ja sie jeszcze kilka lat muszę poedukować w tych lawendach, poobserowac ilosc dni slonecznych, poziom opadów, etc..... Pewnie to wszystko ma wpływ. twoja posadzona jest na podwyższeniu, oewnie jej w nkgach woda nie zalega. Moja się dusi w tej wodzie i pewnie dlatego leży. Moja viva rośnie na rabacie z ziemią lekką, nie gliniasta..... I dlatego pewnie sie inaczej zachowuje. Będe prowadzić szczególowe obserwacje w tym roku
Moja viva jak u Mandżen ładna, kulista ale mierną ocenę dostała za kwitnienie w porownaniu z ta drugą - waskolistną. Za to kompletnie nie spełniła moich oczekiwań biała Alba - ta to sie dopiero wykłada.........poza tym wydaje mi sie że moja Alba lekko podmarzła ( w taka zimę ??) to co ona biedna zrobi jak bedzie prawdziwa zima....nie wiem czy ją zostawie, daje jej ostatnią szansę, a generalnie nie polecam.
A ziemi ładna kupa, za przeproszeniem, ale tak myśle sobie że fitnes masz juz zapewniony ...łopata, taczka i tak dlej....powodzenia
Miłego tygodnia Kostancjo !
Zaglądam, pozdrawiam
Albę ścinam bardzo nisko, jak do tej pory nie pokładała się, ale faktem jest, że nieciekawie po tej zimie wygląda. Ziemi sporo, będzie się działo
Nawet ważka sie załapała na foto, a Kilak... jak pani. estetka
Biała lawenda po każdej zimie wygląda jak półtora nieszczęścia, długo sie zbiera do życia, ostatnia kwitnie.. ale jak już jest to niech będzie aż padnie, ale to odmiana najgorsza z możłiwych. poza tym lawenda ma być lawendowa.. i już..
Ta kupa wielkiego szczęścia jest piękna.... i fitnes za darmo.
I też bym nie poszła robić foto pąkom, w taka pogodę, a szczególnie w kieleckim jak gwizda.. oj Adaś Cię słucha.. mój by mi w czółko palnął...
plątam się po ogrodach i spijam hektolitry energii !!! ... ta wiosna wybuchła tak niespodziewanie szybko a ta moc z jaką ogrodniczki zareagowały na jej pojawienie jest wprost proporcjonalnie niewiarygodna
dzieje się od kilku tygodni ... micha się śmieje do monitora ... ale nie żebym tylko przed monitorkiem siedziała ... zrobiło się ciepło i też wylazłam na areał ...
odkrycie tego roku to:
wsadzone jesienią cebule rosną !!! czad ... wychodzą z ziemi w takim porządku od lenijki jak je w nią powtykaliśmy (dobrze dobrze fiem wszyscy widzieli, ze wtykał Adamo ... ale ja mu wskazałam gdzie i jak więc uważam, ze użycie liczby mnogiej usprawiedliwione ) ...
własne sadzonki lawendy rosną i niebawem mam wyobrażenie stworzą szpaler ... a jak czytałam u Petera Mayle'a o wtykaniu źdźbła lawendy w glebę i tylko czekaniu to nie wierzyłam ... mam całe jedenaście dowodów na to, ze to prawda ... mój osobisty sukces sadowniczy bez ukorzeniacza ... nad lawendą ma być łam werbeny ... jak będzie uprzejma wzejść ...
róże !!! dziefczyny i chłopaki (bo ciągle tutaj panów się pomija ) róże gdy po zimie wypuszczają te cudne zdrowe listki na starych gałązkach i nowych potrafią odgonić każdą ponurą rzeczywistość ... spędzam na podziwianiu rodzących się listków nieprzyzwoicie wiele czasu ... boski Leo jest liderem ... 'Scepter'd Isle' goni go tuż tuż ... Eden Rose - o nią najbardziej się obawiałam - daje radę ... po tym malutkim sukcesie zamierzam swą różaną przygodę kontynuować
własny ogród w geometrii cieszy tak bardzo, że nawet ja nie wiem do czego tę wielką radochę porównać ...