Ja t am do większej liczby dzieci się nie przyznaję. Aktualnie tylko jedno się ostało w tej kategorii, drugie mówi, " nie mów do mnie dziecko, bo ja już jestem pełnoletnia".
Łapię Twoje ciepłe myśli
Dziękuję za komplementy. Zaproszenie otwarte, w końcu już trochę się poznałyśmy gdzieś indziej. Tylko trzeba zgrać terminy. Może kiedyś zaraz po pracy kawka?
Pozdrawiam cieplutko
Ty Anitko zdaję się też masz labradora albo goldena, prawda? Więc wiesz, jakie to są łagodne psy.
Na samą myśl o tym zdarzeniu mnie trzepie. Ale już jest ciut lepiej.
Obiektyw jednak to nie ludzkie oko, ale Ty znasz mój ogród, więc tym bardziej mi miło. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko zmierza do pozytywnego finału. Dziękuję, że w tym wszystkim znalazłaś jeszcze czas na wirtualne odwiedziny. Buziaki
Obejrzałam cudne fotki z pięknych okolic... Twój ogród mnie zawsze zachwyca.
I od wczoraj biorę sie za napisanie coś w kwestii głupich właścicieli... bo psy są tacy jak ich właściciele!!!!
Mam psa od 13 lat, mieszkaliśmy w bloku wiec spacery były obowiązkowe. Po przeprowadzce spacer musiał być.... Przez te 13 lat mieliśmy tak dużo nieprzyjemnych sytuacji, że dziwię sie, że my wyszliśmy z tego bez szwanku i pies, który był poharatany kilkakrotnie. W mieście jeszcze psy siedzą za ogrodzeniem, wyprowadzane na smyczy... ale na wsi gdzie mieszkałam i mieszkam (terytorialnie miasto, ale to jest wieś przyłączona do miasta) jest makabra. Ogrodzeń posesji nie ma i wszystkie wsiowe burki latają jak chcą, ale te to i tak mało groźne.. najgorsze te co sie urwały z łańcucha lub uciekły przez otwarta furtkę. Dla swojego bezpieczeństwa trzyma sie rasy niebezpieczne.. ...dla otoczenia.
Rekordem była napaść amstafa na nas.... w lecznicy..beztroski właściciel wszedł z psem bez smyczy i kagańca. Najpierw zaatakował królika na rękach dziecka!!!! a potem mojego psa..
W parku napadło na nas wielkie bydle... na szczęście okoliczna młodzież też w nim siedziała, a chłopaki takie, że spotkać w nocy to sie bać... na szczęście ich znałam to nam pomogli... to była akcja..... 7 chłopów i ja.. nie byliśmy w stanie zrobić porządku... kiedy na nartach Ci opowiem...
Od tej pory nigdy nie poszłam z psem na spacer sama.. tylko przy bloku... po przeprowadzce po pierwszej akcji z wiejskim burkiem też już nie poszłam.
Nawet maż jak szedł na spacer to miał w każdej kieszeni gaz na psy.... i to nie jeden , a na wszelki wypadek dwa...
Rozpisałam sie... bo taka heca to trauma nie tylko dla dziecka..... ja mam ja do tej pory. Boję sie każdego psa.
Uważam, że każdy właściciel psa powinien chodzić na obowiązkowe szkolenie. Można z tego wykluczyć psy miniaturki. Wtedy pod okiem fachowców można sprawdzić psa i właściciela.
Mi trauma sie została .... mój pies już staruszek.. przyjdzie pora na nowego.... i jak pomyśle o spacerach to sie boję.... bo wszędzie widzę luźno biegające bestie.