Bożenko, część dzieci pewnie mnie lubi, część nienawidzi, ale w tym zawodzie chyba trzeba się na to uodpornić. Z niektórymi dziećmi spędzam dziennie 3-4 godziny, często więcej czasu niż oni z rodzicami (serce mi czasami pęka, jak mówią że się nimi bardziej interesuję jak mama czy tata). Na j.polskim mam dużo tematów, które odnoszą się do ich codzienności, do ich problemów i zawsze staram się wysłuchać każdego, a to dla nich ważne. Mam zasady, których bardzo przestrzegam, dla tych, którzy się nie przygotowują jestem zołzą, reszta widzi, że nie jest dla mnie ważne czy ktoś ma bogatych rodziców, wpływowego wujka i wszyscy są oceniani tak samo itp. Nie ukrywam, ze czasami krzyknę albo stracę cierpliwość. Jest to ciężka praca, wiem ze jesteśmy postrzegani jako nieroby, którzy idą do pracy na 5 godzin, mają wolne sb i nd oraz ferie i wakacje, ale ten kto ma w rodzinie nauczyciela (takiego prawdziwego, bo nierobów też znam) to wie, że praca nie kończy się po tych 5 godzinach. Lubię to co robię, uwielbiam pracować z dziećmi, w moim serduchu poza rodziną zawsze będzie szkoła i ogród. Jak w maju szkoła mnie wykańcza to idę pogrzebać sobie w ogródku, jak nie mam zimą co robić w ogrodzie to mam dużo do zrobienia w szkole i jakoś ładnie mi się to uzupełnia