Ja też zaglądam tu niemal codziennie, zawsze, jak pojawiają się nowe zdjęcia - niesamowity klimat. Magdo, czy twój ogród też (tak jak mój) położony jest na stoku, bo tak miejscami wygląda na zdjęciach. Miłego dnia życzę
Piękna robota, a jak troszkę się zazieleni , to będzie cud, miód! Gratuluję!
____________________
sezon 2017 u hanusisezon 2017 u Hanusi
Ogródek Hanusi - jeszcze jeden sezon
Ogródek Hanusi - kolejny sezon * Ogródek Hanusi po zimie
Aga, tak mój ogród leży w części na stoku, a część to dawne siedlisko urządzone przez niemieckich właścicieli w połowie XIX w. Wykorzystali teren perfekcyjnie, zamykając swoja siedzibę w czworobok (dom posadowili wyrąbanej w skale platformie, tworząc w ten sposób obniżenie, co naturalnie chroniło go przed wiatrem. Dodatkowo zbudowali trzy stodoły, które zamykały całość od północy, zachodu i wschodu). Dzięki takiemu mieli w tym trudnym i ostrym klimacie miejsce, gdzie było ciepło jak w uchu. Czy mieli ogród - tego nie wiem. Przypuszczam, że jeśli, to warzywny, bo było to wielkie gospodarstwo, z dużą ilością zwierząt więc "produkować" musieli sporo obornika, który mógł na tyle użyźnić ową czerwoną ziemię, że warzywa się udawały, choć pewnie nie wszystkie, bo tu jest bardzo krótki okres wegetacji. My zastaliśmy to miejsce zrujnowane i zupełnie nieprzygotowane do życia... Ale się rozgadałam, a miało być o ukształtowaniu terenu. Na stoku południowym mam sad, choć ciągle w powijakach, bo praca w nim, to nieustająca walka o to, by zające i sarny nie pożarły na przednówku drzewek. Pomimo, że je zabezpieczamy na zimę, to co roku mamy jakieś straty, bo leśne towarzystwo zrobiło sobie u nas stołówkę z delikatesami i nie przeszkadzają im w konsumpcji jakiekolwiek siatki. Gdy jest dużo śniegu, wspinają się po nim, by dostać się do wyżej położonych gałęzi. Buszują też pod samym domem, obgryzają namiętnie róże i magnolie. W tym roku spróbowały również cisów i takich różnych innych. Dlatego stok to głównie trawa, z którą też mamy problemy, bo jak sama dobrze wiesz koszenie takich miejsc wymaga sporo wysiłku. Cały ogród leży zresztą na pochyleniu, bo od stodoły do domu też jest łagodny spad. Słowem jest trudno, ale ja nie zamieniłabym tego miejsca na żadne inne, bo owe trudy wynagradza nam krajobraz oraz zjawiska pogodowe, których na nizinach pewnie nigdy byśmy nie doświadczyli
Dzisiaj chciałabym Was zabrać na spacer do Czerwonego Strumienia, nieistniejącej wsi, gdzie żywych trudno spotkać, za to Duchy... one tam bywają. Ta wieś jest moim miejscem magicznych wędrówek, gdy już mam wszystkiego dosyć i gdy muszę choć na chwilę uciec, by pobyć tylko z sobą... Ciszy w Czerwonym Strumieniu można wręcz fizycznie "dotknąć", można się w niej zanurzyć jak w oczyszczającej kąpieli... Wracam stamtąd zawsze... lepsza...
Czerwony Strumień jest też cudnym ogrodem naturalnym, jak mówi Ewa - Pszczółka - ogrodem angielskim, od ponad sześćdziesięciu lat nie ruszonym ludzką ręką...
Zapraszam na wycieczkę
Do tej opuszczonej wsi idę w górę, kierując się na zachód. Za sobą mam takie widoki...