A tu opisuję, dlaczego
jeszcze 
, nie mogę być inspiracją ogrodową

Jeśli chodzi o poczynania ogrodowe, wystarczy, że opiszę jak rozum człowiekowi myślącemu na ogół (czyli mnie), odbiera

. W sobotę, raniutko, bo ok. 6, wywędrowałam w ogród. Z przyszłej kuchni prowadzą drzwi do ogrodu, a najbliżej brzozowy. Nie potrzebowałam okularów, by zobaczyć coś zielone z ryjkiem. Nie jedno, mnóstwo zielonych z ryjkiem na każdej brzozie Na szybko w telefonie, oczywiście na Ogrodowisku przeczytałam Walerka-Mazana i nazwałam zielone z ryjkiem. Obryzg! Miniaturka opuchlaka. Zdecydowałam, że trzeba jednak wykonać oprysk chemiczny. Zapisałam na liście zakupów mężowi. Pomiędzy jajkami, a szparagami. Po śniadaniu męża z listą wybyła, ale ja nie mogłam pić spokojnie kawy. Bo przecież zielone z ryjkiem nie tylko żre liście, ale bezwstydnie uprawia ...rozmnażanie!. Decis decisem. Rano jest, nie będę pryskać, bo widzę i słyszę bzyczki wszelakie! Uzbrojona w rękawiczki gumowe i 5 litrowe czarne wiaderko, udałam się w brzeziniak z myślami zabójczymi dla zielonych z ryjkiem. Nawet łatwo otrzepywałam prosto do wiadra. I tu mi się myślenie wyłączyło. Jak je wyzbierałam. Postanowiłam je utopić

. Śmieję się teraz, ale po wlaniu do wiadra wody nie było mi do śmiechu. Mąż zdążył wrócić i wnosił zakupy do domu. Ale przyglądał mi się, jak się później okazało z ciekawością. Otóż po wlaniu wody do robali, te błyskawicznie zaczęły wspinać się po wewnętrznych ściankach wiadra. Pomagało stukanie w boki wiadra

. Także ten..., klęczałam nad wiaderkiem i stukałam w boki, coby zielone z ryjkiem się nie wydostawały. Po ok. 3 minutach stukania, zaświtało mi w siwym łbie, że to nie był dobry pomysł. Trzeba było spalić. Jak spalić, gdy pół wiadra wody i robale. Przecedzić robale! Przecedziłam jedynym na działce sitkiem o drobnych oczkach. Robale zaczęły błyskawicznie wspinać się do wyjścia z sitka. Zaczęłam stukać w sitko, by nie wylazły. Mąż na szczęście poważnie zaniepokoił się o stan mego umysłu. Raz klęczę nad wiadrem i walę jak w bęben, potem stukam palcami nie wiedzieć czemu w czerwone sitko, a wszystko z objawami paniki! Przyszedł, coś tam na szybko starałam się wytłumaczyć. Zrozumiał tyle, że nie ogarniam zebranych zielonych z ryjkiem. Chlusnął benzyną (kupioną do kosiarki) podpalił wrzucił robale. Amen! Obawiam się jednak, że ekologia poszła się paść. Choć ja wiem? Miałam zgniatać ?