Mirko, miło że ci się podoba

Róże, to jakby sentyment z dzieciństwa, kiedy wakacje spędzałam u siostry mojej mamy. Hodowali w czasach komuny krzewy różane na eksport do Szwecji. Pokaźne połacie, kolorowe pasy jak tulipany w Holandii, pokrywały parę ha. Wczesnym rankiem ciotka zakazywała wchodzić na pola, bo zapach był tak mocny, że mógł uśpić

Poza tymi do sprzedaży miała też w ogrodzie kilka „wynalazków”, np. niebieską różę. Tak naprawde to była bardziej lila róż.
No, i zostało mi to lubienie pomimo wiecznie podrapanych rąk i pociętych palców, bo jako nastolatka pomagałam m.in. szczepić krzewy.
Moje róże przyścienne tnę, szczególnie Alchymista, bo potrafi wypuścić baty na 3 m i wtedy majtają się takie. On się słabo sam oczyszcza i muszę mieć możliwość zdjęcia tego co przekwitnie, tym bardziej, że zawiązuje owoce.
Dla Gipsy może postaw od strony sąsiada wysoką kratę, choć sąsiad nie powinien być niezadowolony mogąc podziwiać taką kwitnącą piękność.
Mam podobny problem z kwitnącymi głogami Paul's Scarlet. Mam ich 18 w szpalerach wzdłuż granic ogrodu i kwitną co roku szaleńczo, tyle że oglądać ten pokaz mogę tylko z drogi, bo od strony ogrodu mają zbyt mało słońca i kwitną dużo słabiej.