Dzisiaj miałam dzień konia. Tak się przynajmniej czuję. Złychałam się niemożebnie, ale odwaliłam sporo prac z wiosennej listy.
Mam po zachodniej stronie budynku rabatę. W sezonie wygląda bujnie.
Po zimie odkryłam, że ma to niestety spore wady. Tynk na elewacji ma za mało słońca z powodu zachodniej wystawy i sporej gęstwiny roślinności. Niemożebnie porósł glonami. Trzeba było podjąć środki zaradcze.
Umyłam najpierw elewację myjką, a potem wykorzystałam szczotkę i specjalistyczny płyn antyglonowy. Ponownie spłukałam i zapobiegawczo naniosłam płyn pędzlem. Zostawiłam bez spłukiwania. Efekt był zadowalający. Mam nadzieję, że długotrwały.
Aby nieco doświetlić tę ścianę wykopałam stamtąd wysokie trawy, a jarzmianki podzieliłam i posadziłam bliżej trawy. Jeśli to nie pomoże, to czeka mnie wykopywanie hortensji i zastąpienie ich czymś niższym.
Zatapianie budynku w zieleń ma, oprócz niewątpliwych plusów, minusy. Ehhhh...
Potem zajęłam się wykopywaniem zmarniałych z braku słońca kosodrzewin Pumilo. Sąsiedztwo bylin i traw najwyraźniej im nie służyło. Zastąpiłam je cisowymi kulkami i słupkami, które sobie gdzieś tam rosły na zapleczu głównych rabat.
Dzień jeszcze trwał. Szkoda było kończyć pracę, więc siłą rozpędu udałam się z grabiami i nożem do darni na zapłocie. Rozgrabiłam tam sryliony krecich kopców, okancikowałam koła wokół pni drzewek, spulchniłam ziemię. Uff.. Cieszę się, że to już za mną. Jutro planuję dokończyć porządkowanie w okolicach brzeziniaka. Zostaną już tylko prace w warzywniku.
.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz