Ostatnio czas pochłaniały mi kulinaria: wędzenie, pieczenie, gotowanie. Na ogród zostawały tylko minuty z doskoku.
Udało się uporządkować rabaty wyspowe. Przycięłam resztki wrzosów, pierisy i kiścienie.
Z powodu znacznego zminimalizowania członków rodziny ominą nas spotkania i nasiadówki przy stole. Jeśli aura pozwoli, to pewnie skuszę się na ogródkowe dłubanie.
Wysłałam do wierzbowego nieba wierzbę Iwę. Potwierdziły się wieści o jej krótkowieczności. W tym sezonie wypuściła tylko kilka witek z baziami i wykazywała objawy potwierdzające mizerny stan ducha. W jej miejsce przesadziłam jabłonkę rajską Adirondack. Pszczółka miała rację, żeby nie sadzić jabłonek za blisko berberysów z uwagi na pokrewieństwo rodzinne. Jabłonce stare miejsce wyraźnie nie służyło. Słabo kwitła i miała niewielkie przyrosty.
Udało mi się bezwysiłkowo podzielić Gracilismusa. Wystarczyło lekko podważyć korzenie i użyć piłki sadowniczej "lisi ogon". Pozyskanymi sadzonkami uzupełniłam puste miejsca wokół tarasu. Jesienią pozbyłam się stamtąd Giganteusów. Rabaty wokół tarasu były na nie zbyt wąskie.
Wsadziłam też miskanty w miejsca po wyciętych tamaryszkach. Powinny być dobrym sąsiedztwem dla rosnących obok dużych róż.
Podczas porządkowania odkryłam, że puszkinia bardzo ładnie się mnoży. Sporo kwiatuszków przysypanych było przez kopiec kreta.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz