jolanka napisał(a)

Haniu, soczek z czarnego bzu nie obniży ciśnienia zmieszany razem z szampanem, cytryną i kostkami lodu, sprawdzone
A jakie dobre, dawkowanie w litrach wskazane

Nie zauważyłam tej właściwości soku z kwiatów bzu, a od urodzenia mam niskie ciśnienie. Z nóg nie lecę. Szampana z lodem zimową porą? Joluś! Za oknem śnieg mi sypie. Dałabyś przepis na jakowąś naleweczkę rozgrzewającą.

antracyt napisał(a)

Ostatnio u Ciebie podczytuję i podglądam po cichu, ale z wielką przyjemnością

Gruszka_na_wierzbie napisał(a)

Śniegowe opady mają nas ominąć. Może zdążysz.

Biało, cicho, pięknie.

Pszczelarnia napisał(a)

Biało, cicho, pięknie.

U mnie też dosypało. I wciąż pada.

Gruszka_na_wierzbie napisał(a)

Nie zauważyłam tej właściwości soku z kwiatów bzu, a od urodzenia mam niskie ciśnienie. Z nóg nie lecę. Szampana z lodem zimową porą? Joluś! Za oknem śnieg mi sypie. Dałabyś przepis na jakowąś naleweczkę rozgrzewającą.

no ja to ostatnio wrecz uskuteczniam napoje z lodem, jakos "w glowie" siedzi, ze sie hartuje od wewnatrz

a na marginesie, tez popijam soczek z kwiatkow bzu, dodaje plasterek cytrynki, pokrojona truskawke (teraz mrozona) i jest pysznie. a rodzinka ostatnio chorowala i uzywala syropu prosto ze sloiczka. taki z apteki nie byl potrzebny. zaluje, ze nie zrobilam soczkow z owocow a tylko z kwiatow.

Jolanki przepis wyprobuje, jednak zamiast szamponu uzyje winka frizzante lub prosecco

apropo naleweczek, to z kwiatow bzu tez posiadam, dorobilam tez sliwkowej, aroniowej i limoncello. wiec wiesz jakby co to słuze

TAR napisał(a)

apropo naleweczek, to z kwiatow bzu tez posiadam, dorobilam tez sliwkowej, aroniowej i limoncello. wiec wiesz jakby co to słuze

Tarciu, niby staram się wg twierdzenia klasyka widzieć "niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie", ale rzeczywistość tak okrutnie mi skrzeczy, że nic tylko się znieczulić tymi naleweczkami.
Nastroju świątecznego nijak nie mogę wykrzesać. Powierzchnie pionowe i poziome omiecione, jakieś przygotowania konsumpcyjne się toczą, ale duch za tym nie nadąża.
Wszystko się we mnie gotuje i nie mogę sobie dać wewnętrznej zgody na cieszenie się z narodzin tego, który nauczał o miłości, szacunku, pomaganiu. Czuję się okradziona z tych świąt.
Za oknami widoki zmieniają się jak w kalejdoskopie. Był śnieg, stopniał, znowu popadał i ponownie stopniał. Łopata do odśnieżania jest pod ręką.



Rozmieściłam jakieś symboliczne dekoracje. Weny brak na cos bardziej oryginalnego.







Trochę radości dają ptaszki. Gromadnie odwiedzają ogród. Zjadły już ponad 30 kg karmy. Zamówiłam kolejne 40. Może starczy do początków stycznia. trawnik pod karmnikiem trzeba będzie regenerować.

Niby grudzień, a w ogrodzie wciąż kolorowo, choć niebo ma mocno depresyjne barwy.

derenie Sibirica







dereń Elegantissima



zakątek brzozowy z dereniem białym i dereniem Flaviramea

Prosa padły po pierwszym opadzie śniegu. Rozplenice trzymają fason, a miskanty to padają, to znów powstają. Ładnie wyglądają hakonki.









Ładny kolorek zachowała perovskia.

Udało mi się w porę skończyć wszystkie prace porządkowe. Nowy sezon rozpocznę bieleniem drzewek w sadzie, wycinaniem rozchodników i ścięciem kwiatostanów hortensji. Zwykle robię to po świętach. Na kwaterki w warzywniku i do kompostownika wysypuję popiół drzewny z kominka. Podsypuję nim również róże. Wrzucam też go od góry na bukszpany. Są po tym bardziej odporne.

Listki na bukowym żywopłocie powiszą do kwietnia.





I na koniec takie tamy. Ku pamięci.

cd

rondo







długa prosta



garażowa, z choiną Jeddeloh





skarpa