Sylwia, piękna, ale krótka. Chciałoby się dłużej tam poplątać.
Agatorku, moje pokolenie miało historycznego pecha, jeśli chodzi o możliwość poznawania świata. Najpierw warunki były mocno niesprzyjające, a potem możliwości mocno ograniczone. Cieszę się, że choć w tym minimalnym zakresie mogę posmakować urody świata poza Polską. Żal tylko, że nie dało się tego zrobić wcześniej.
Asiu/Rociko, dla możliwości i wydolności emerytki było akuratnie. W lipcu i sierpniu nie dałabym już rady tam funkcjonować.
Justyno, udało się wrócić szczęśliwie z torbą pełną wrażeń. To najważniejsze.
We Wrocławiu powitało nas 10 stopni na plusie, a w domu 16. Dzisiaj trzeba było rozpalać w kominku.
Kamilko/ Kawciu, tak bardzo potrzebowałam słońca i odrobiny ciepła. Mój organizm bardzo się ucieszył, że było mu dane z tego skorzystać.
Muszelko, chwytałam pełnymi garściami każdy promyk, a stopą każą bruzdę piaseczku w wodzie.
Dzisiaj, podczas picia porannej kawy, usiłowałam wyobrazić sobie, że jestem wciąż tam i omiatam lazury, ale ogień w kominku skutecznie sprowadzał mnie we właściwe rejony geograficzne.
Aprilku, obiecałam sobie solennie, że póki dane mi będzie ogarniać jako tako rozkłady jazdy, to nie zaprzestanę wymyślania kolejnych marzeń.
Helen, ja Tobie i innym dziewczynom tak strasznie zazdroszczę młodości. Tyle jeszcze przed Wami możliwości. Wszelakich. U mnie już niestety wkrada się zdradliwie smuga cienia. Na co dzień staram się o tym nie myśleć, ale bywają dni, kiedy życie mi to dobitnie uświadamia. To takie moje osobiste ostatki ekscesów różnej maści.
Żeby było, co wspominać.
Martuś, opcja "być" się sprawdza.
"Mieć" mogę odłożyć na kiedyś, bez żalu. Z odkładaniem "bycia" zawsze miałam większy problem. Akumulatorki naładowane. Całkiem spokojnie czekam na czerwiec.
Niby nie było mnie tylko kilka dni, ale ogród wyraźnie napęczniał.
Z samego rana omiotłam wzrokiem wybujałą trawę, ulistnione mocno drzewa i krzewy, kalinowe kwiecie i ostatki tulipanów. Sądziłam, że zastanę już same pędy. Do zaświatów odszedł błękitny wielosił (doczytałam na forum, że on raczej jest krótkowieczny; sieje się, ale chyba wypieliłam jego siewki przed wyjazdem), nie widać nowego życia w sporej kępie fioletowej pysznogłówki. Ot- samo życie: było- nie ma- trzeba pomyśleć, co w zamian. Pomyślę o tym jutro.
Przy wejściu rzucają się w oczy kwitnące rodki. To Gartendirector Rieder.
Z kamieni wyrosła jakaś zabłąkana paproć. Zostawiam ją tam w spokoju. Żagwin już przekwita, a tojeść rozesłana zarasta kamienne stopnie skarpy.
Na drugiej podwyższonej rabacie podokiennej kwitną ostrokrzewy, obudziły się rozplenice, hortensja pnąca przy ganku ma już pąki kwiatowe. Bratki wciąż wyglądają dobrze.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz