Ależ mnie nosi

Wczoraj nie wytrzymałam wewnętrznego napięcia.
Przycięłam zewnętrzne oliwniki, a dokładniej to je podkrzesałam, żeby wygodniej było kosić. Sympatyczne odgłosy dochodziły do moich uszu- kto stąpał po glinie nasączonej wodą, ten wie, o czym piszę.
Potem działałam w sadzie. Pod sekator poszły gałązki krzyżujące się z innymi i te rosnące do środka. Wciąż mam problem z odróżnieniem pąków kwiatowych i liściowych, więc reszta była korygowana mocno intuicyjnie. Pobieliłam wapnem pnie.
Spektakularnych oznak przedwiośnia nie stwierdziłam. To, co wyłania się spod śniegu wygląda nieźle. U paru róż zauważyłam sczerniałe pędy, ale z diagnozą trzeba jeszcze poczekać.
Ładnie wyglądają pierisy i kiścień. Kwitną wrzośce. Wrzosy trzymają formę. Niektóre azalie mają liście zielone, a niektóre bordowe. Ciekawe od czego to zależy?
Pod koniec lutego przytnę wrzosy i spryskam je środkiem grzybobójczym.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz