Margerytko, Joanno, może i przetacznik to jest. Jeśli spotkam go gdzieś, to dopytam o nazwę. On chyba u Finki był kupowany.
Gosiek, to róża wielkokwiatowa. Słusznie nie podejrzewałaś mnie o posiadanie takowych.
W roku, w którym się przeprowadzałam, moje pacholę jadąc do mnie, zahaczyło o centrum handlowe. Był to listopad i centrum wyprzedawało to, co im zostało. Pacholę przywiozło mi wtedy 3 wiśnie i kilka róż o bardzo trudnych nazwach. Rabat nie miałam, więc zostały zadołowane. To był czas, kiedy wcale nie chciałam mieć róż, bo obawiałam się, że nie sprostam uprawie. Trzy na wiosnę oddałam sąsiadce, a dwie umieściłam na podokiennej miedzy rozplenicami. Te zdjęcia to kwiaty z jednego krzewu.
Co do sąsiadów, to zaprawdę trafiła nam się kumulacja 3 takich rodzin wokół. Wszyscy pozostali na osiedlu (a jest tego trochę, nawet przychówek mają) są normalni. Pal sześć Ci z lekka walnięci dorośli, ale najbardziej mi żal tych dzieci.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz