To spełnione marzenie ogrodnika.

Świetny zabieg na glinie z pociętym miskantem.

Też jestem ciekawa wiosennych wschodów sianych jesienią.


A ja przesadzę 2 kaliny i 2 jaśminowce - małe jeszcze. Może będzie lepiej. I jedną magnolię i wielką hortensję. I 5 dużych cisów już pójdzie z przedszkola. I 2 jabłonki rajskie też już trafią na swoje miejsce.


I mam plan wysiewowy schowany w blaszanym pudle z nasionami - taki mały skarb.

Myślę, że dawno nie miałam tak zaplanowanej wiosny. Ale póki co nie rozstaję się z biegówkami. Jest pięknie, dosypało śniegu.

Gosiu, oby udało się spełnić to marzenie.

Ewo, ostatni sezon miałam mocno "przesadzeniowy". Poczułam, że to ostatni dzwonek na zmiany. Mocno się umordowałam. Rozważam jeszcze po cichu zamianę pęcherznic na derenie, ale to już nie przymus estetyczny.
Nart zazdroszczę. Po tej zimie-niezimie czuję się mocno ociężała. Też bym pobiegała.
A na prace w warzywniku czekam z radością.

Witaj Haniu, zaglądam do Ciebie. Wszystko w porządku? Mam nadzieję, że przerwa spowodowana jest jedynie oczekiwaniem na początek mojej ulubionej pory roku... Ściskam ciepło.

Oglądam zdjęcia jak z jakiegoś innego kontynentu. Na szczęście mam świadomość w jakim mikroklimacie mieszkasz.
Wydaje mi się że Ci tam mrozy takie jak u nas nie dokuczą.

pozdrawiam

Brzozowa dziewczynko Dziękuję za pamięć. Dopadła mnie lekka niedyspozycja zdrowotna. Sił witalnych nieco ubyło, ale mam nadzieję, że w miarę szybko wrócę do swojej zwykłej formy.

Mira, mrozy dotarły i do nas. W nocy spada do -13, w dzień jest około-7, bez śniegu. Anomalia to nie jest, ale już witałam się z wiosną w ogródku i teraz czuję lekkie rozczarowanie. Znowu wypadłam z rytmu. Nawet przebiśniegi są rozczarowane aurą. Koniec tygodnia wygląda za to optymistycznie.Od niedzieli już bez minusów nawet w nocy, a w dzień około 8-9 na plusie.
Podglądam u Ciebie wysiewy i mocno im kibicuję

Zaglądam do Ciebie Haniu na bieżąco. Nie piszę, bo i co? Że zaglądam i mnie się podobie? To wiesz! Mrozik jak cholirka wystraszył u mnie krety . Melduję z zachwytem (własnym i mężowskim), że w domku cieplutko jak przyjeżdżamy. Po raz pierwszy ogladam działkę o tej porze roku tak długo. I myślę. Myślę, że trza zmian trochę . I o wnętrzach myślę. Jak tak łażę po raz pierwszy ze ścianami i podłogami. Czaję się . Bo mi sie po raz kolejny odwraca to co chciałam .

Romuś
Rób tak, abyś za parę lat ogarniała bez szwanku. Wciąż powtarzam, że na moje wybory wpływ miała obserwacja mamy po operacji stawu biodrowego. Wiedziałam, że nadejdzie taki moment, kiedy nie da się wejść do wanny, a wysoki brodzik jest niebezpieczny. Progi przeszkadzają przy poruszaniu się balkonikiem. Niby to się wie, ale tak nie do końca. Jeśli w domku ciepło, tzn. że już tli się tam życie.
A w naszych ogrodach pewnie jeszcze nie jedna zmiana będzie.

Gruszka_na_wierzbie napisał(a)

Gosiu, oby udało się spełnić to marzenie.

Ewo, ostatni sezon miałam mocno "przesadzeniowy". Poczułam, że to ostatni dzwonek na zmiany. Mocno się umordowałam. Rozważam jeszcze po cichu zamianę pęcherznic na derenie, ale to już nie przymus estetyczny.
Nart zazdroszczę. Po tej zimie-niezimie czuję się mocno ociężała. Też bym pobiegała.
A na prace w warzywniku czekam z radością.

Wpadnij, w sobotę robimy trasę z Przełęczy Spalonej na Jagodną. Ja chciałam na Śnieżnik ale może być oblodzony.

Pszczelarnia napisał(a)

Wpadnij, w sobotę robimy trasę z Przełęczy Spalonej na Jagodną. Ja chciałam na Śnieżnik ale może być oblodzony.

Ale kusisz , a ja walczę z powikłaniami po przeziębieniu. Błędnik mi się nadwyrężył.