Helen, niczym nie pryskam. Jak czytam ile wy ładujecie w te róże oprysków to mi skóra cierpnie i zastanawiam się nad ilością czasu na to poświęcanego i co te biedne rośliny cierpią. Szczególnie jak porównuję efekty i czytam jak one bardzo chorują mimo tylu zabiegów. Ja wolę kupować róże w donicach i wcześniej trochę je w sklepie poobserwować, oczywiście tam leją chemią i nawożą bez opamiętania ale jak róża pod koniec sezonu się trzyma to znaczy, że nie jest z nią źle. Musi być też ładna, dobrze rozrośnięta sadzonka o grubych pędach. Potem testuję u siebie na moich warunkach. Sporo mam też róż kupowanych z gołym korzeniem ale tu jest loteria. ADR nic nie znaczy jak sadzonka od razu marna jest. I wtedy dużo dłużej trzeba czekać aż się zbierze w sobie. Te, które przez 3 lata się nie poprawią - wydaję w inne ręce lub idą na drugą działkę. Teraz robiłam pierwszą taką selekcję. Mam glinę i w większości miejsca na róże wybieram słoneczne lub w lekkim półcieniu. Glina dobrze trzyma wodę ale też i regularnie staram się podlewać jak jest 30 stopniowy upał. Nie przelewać. Starsze sadzonki bez podlewania radzą sobie nawet przez tydzień, kwestia ukorzenienia. Sadzę w specjalną mieszankę do róż, głęboko pod korzenie dostają obornik, potem ziemia i dopiero sadzonka. Dokarmiam obornikiem na wiosnę, granulowanym bo nie mam czasu i miejsca na babranie się z normalnym a w trakcie sezonu dostają jeszcze humus. Drugi raz powinny dostać garść obornika po pierwszym kwitnieniu ale ostatnio zapomniałam. Skleroza i zalatanie. Drugi rzut kwiatów był więc skromniejszy. Regularnie wycinam przekwitłe kwiaty i usuwam liście o ile coś się na nich pojawi. Jedyny oprysk jest na mszyce jak już ręcznie nie daję rady. Nic więcej. Róża dobrze odżywiona, nieprzekarmiona sztucznie łatwiej radzi sobie z chorobami. Obecnie na ponad 120 sadzonek spora większość krzaczków wygląda, tak jak na ostatnim zdjęciu czyli chyba OK. 2 odmiany mam co roku łysiejące ale tym wybaczam bo mają ładne kwiaty i pasują mi wielkością. Reszta ma w miarę zdrowe liście, ew. od dołu trochę wyskubane te najstarsze. Część sadzonek jest bardziej rozrośniętych, inne mniej. Kwitną różnie. Poświęcam wszystkim różom ok. pół godziny co tydzień, dwa. Przejdę, obejrzę, oberwę kwiaty i liście przy okazji obchodu porannego z kawą. Pogadam do nich. Tyle.
Ch..a, elaborat wyszedł ale może się komuś przyda. Ja mam dobre warunki naturale dla róż, słońce i glina. I obecnie osłoniętą działkę, mało wieje, nic nie marznie w zimę. To bardzo pomaga. Dlatego nie porywam się na rodki bo u mnie one po prostu wegetują a róże i hortensje czują się dobrze. Ot cały sekret.