Wszystko mądre zostało już napisane
Doskonale Cię Asia rozumiem. W tym sezonie często tak mam, że nie ogarniam(stoję w rozkroku między przydomowym a sprawami do ogarnięcia na wakacyjnym). Zaczęłam ogrodowe doły przeskakiwać Nic na siłę.
A pomidorów Ci zazdroszczę...och już bym zjadła własnego, ale pewnie jeszcze kilka tygodni poczekam
To mnie zaciekawiło, dlaczego uprawiam ogród , muszę przeczytać.
Asia, to już przestań z tą gliną na wygwizdowie wojować .
Zobacz jaki u mnie rozgardiasz, ile jeszcze do zrobienia, to może łaskawszym okiem popatrzysz na swoje dokonania
Kasiab moje nasiona są super - wschodzi większość, tylko siłomierz i czasodostępnomierz w mojej głowie jest zepsuty więc większość ususzyłam
Wiaan dzięki za słowa otuchy!
Juzia, lamelkowa to jeden z kątów przy których dół jakby ciut płytszy
Makao, będę obserwować. Jutro z rana prysnę polyversum, to może odrobinkę profilaktycznie zadziała.
Tulicy, ile ja roślin zmarnowałam to głowa mała. Już nawet nie tyle żal mi roślin, co jestem zła na siebie. Ty to jesteś przetyraczka! Takie przenosiny jak Twoje to by mnie przerosły.
Mrokasiu, czeka mnie za chwilę wyjazd i pasowałoby co się da wsadzić, żeby opiekunowie nie musieli biegać z konewkami, bo swoje lata mają.
Judith ja wiem, że takie Twoje to właśnie jest racjonalne podejście… ale wiedzieć, a dopuścic to do swojej głowy, to już dwie różne rzeczy. Kiedyś to sobie w końcu ułożę w łepetynie
Magdalenko, zuzo w bandzie raźniej nawet gdy to banda tych, którym nie idzie tak jakby chcieli
Lidziu, ta książka czeka już na półce na tą chwilę leżenia do góry brzuchem
Polon, tak, muszę z tą gliną ogłosić jakieś zawieszenie broni. Już niedługo ją nawet na chwilę opuszczę.
Też mam takie chwile w ogrodzie, im bardziej nie ogarniam tym większego łapię doła. W tym roku stwierdziłam, że nie będę się zajeżdżać, dlatego zrobiłam tylko jedną rabatę na wiosnę i powiedziałam koniec na ten rok.
Dla pocieszenia dodam, że u mnie groszek zżółkł i mogę cały wyrzucić. Czereśnie zjadły ptaki. Owoców Śś nawet nie spróbowałam. Truskawki po odmładzaniu w ilości kilku sztuk, dobrze że parę nowych kupiłam. Fasolka nie wzeszła, ani jedna. Róże leżą. Przestałam się przejmować.
Asia łepetynka niech odsapnie, wybycz się, zdołuj to co masz do zdołowania w ziemi, łatwiej będzie podlewać i czekaj na chęci do działania doła każda z nas prędzej czy później łapała, jak jest za dużo to trzeba coś choć na chwilkę odpuścić czytam, że za chwilkę urlop, więc tego byczenia się, leżenia plackiem i patrzenia w niebo życzę
Asieńka,
ściskam Cię serdecznie! Zobacz jaka piękna grupa terapeutyczna nam tutaj powstała- każda z nas miewa doła w ogrodzie- i dosłownie i w przenośni I nic to!
Ja mogę twierdzić, że "nie mam ręki" do doniczkowych w ogrodzie, czy w domu, a prawda jest taka, ze one mniej wybaczają- brak podlewania nie przejdzie i tak, mi też nie jednego kwiatka już zdarzyło się zmarnować.
Ambrowca to tak wiaderkiem wody ze dwa razy w tygodniu w te upały trzeba pewnie będzie poratować. Moje brzózki tak wczoraj potraktowałam wieczorem, bo zaczęły zwieszać listeczki.
Wyjazd już tuż tuż się szykuje, to odpocznij, naładuj baterie i na pewno będzie dobrze!
Lamelkowa jest naprawdę piękna! Róże na cygańskiej też wspaniałe!
Asia, wiedzieć, a poczuć to dwie różne kwestie - wiadomka .
To ja spróbuję pomóc . Odpowiedz sobie na zasadnicze pytanie: po co Ci ogród? I upewnij się, że odpowiedź dotyczy wyłącznie Twoich potrzeb, nikogo innego . A potem traktuj ogród zgodnie z tymi potrzebami .
Ja na początku potrzebowałam mieć ogród, by mieć za oknem ładny widok. Potrzeby grzebania w ziemi nie odczuwałam żadnej. Potem potrzeba taka się pojawiła, a ja miałam nową potrzebę: by było perfekcyjnie - żaden chwaścik, żaden listek nie miał prawa leżeć. Potem uznałam, że to wcale nie jest moja potrzeba, tylko powinność, jaką sobie narzuciłam. Odpuściłam więc. Potem potrzebowałam utrzymać przy życiu cały ogród - godzinami chodziłam z konewką i podlewałam. Miałam żal do rodzicielki, że nie robi tego samego, gdy ja wyjeżdżam na wakacje. Potem zaakceptowałam, że jest jak jest i czasem coś uschnie. I co z tego.
I dowiedziałam się ostatecznie po co mi ogród: jest moją pasją i jako taka ma mi sprawiać radość, podnosić poziom endorfin, wyciszyć się, nie myśleć o niczym. Tego właśnie szukam w ogrodzie. Zatem zupełnie naturalnym jest, że czasem nic w nim nie robię . I to zupełnie nie tak, że „odpuszczam” - po prostu nie traktuję ogrodu jako obowiązku . Wyłącznie jako przyjemność. Gdy zdarzy się (co w tej chwili uważam za raczej nieprawdopodobne ), że przestanę czuć tę przyjemność - przestanę zajmować się ogrodem i pozwolę mu zdziczeć. I wtedy będę mieć ogród po to tylko, by mieć własną przestrzeń, którą oddziela mnie od sąsiadów .
PS. Chciałam napisać cytatem z filmu „odpowiedz sobie na zaj&&biście ważne pytanie” , ale wybrałam grzeczniejszą opcję
Judith ma rację, ale sama wiem jak to trudno odpuścić gdy się wcześniej tyle czasu energii i tyrania włożyło. Z drugiej strony dzięki temu tyraniu człowiek całkiem nie sflaczał i jest w jako takiej formie, a cieszy wszystko co kwitnie. I wszystkiego co usycha żal...
Pilnuj tylko żeby nie złapać wypalenia bo wtedy to potrzeba dłuższego czasu by ponownie pokochać, a po tak długiej przerwie na regenerację zwykle trzeba zaczynać wszystko od początku.