LyraBea
09:38, 09 sie 2016

Dołączył: 28 cze 2015
Posty: 1240
Kurcze...A już czekałam w cuglach żeby lecieć po choiny. Wydawało mi się, że "okazja". Ale nie po to zadałąm pytanie, by teraz nie posłuchać Waszych mądrych rad.
Jolanka, Gosia - nie biorę. W przyszłym tygodniu może wybiorę się do szkółki. Gosiu, zadzwonię, ok?
zoja - od pierwszego wbicia łopaty pod fundament jesteśmy jak na świeczniku. Miałam trochę czasu żeby przywyknąć do tego, że jestem obserwowana i bardzo widoczna. Tak samo od ulicy, gdzie całe 60mb siatki i spacerujący mieli i mają dalej widok na mnie. A jak wcześniej opisywałam, z różnym sprzętem przyszło mi pracować. Tak więc teraz mam na to już wylane. Ale te choineczki to i im się spodobały, jak zapodałam pomysł i dla mnie będą fajnie się jako tło komponować. Oni ze swojej strony mają tak wąski podjazd, że nic oprócz winobluszczu puszczonego na siatce nie mogli sobie posadzić. A bardzo nad tym boleją. Tym bardziej nie mogą się doczekać moich nasadzeń.
Ewciu - macham. Zaglądam do Ciebie regularnie. Widziałam zdjęcia z wycieczki do Wiednia i odwiedzin przyjaciółki. Ogród ma się świetnie! W doskonałej formie.
U mnie takiego wewnętrznego popłochu c.d. A robi mi się tak, gdy w głowie zaczynam układać list rzeczy do wykonania, a potem mija dzień, drugi, trzeci, a u mnie nic się do przodu nie posuwa. No i teraz tak mam. Co najmniej 4 miejsca w ogrodzie wymagają sporej mojej interwencji. A ja wychodzę do ogrodu, popatrzę, wracam i kładę się pod koc i czekam na sen zimowy
Robota mi się nie klei. Wpływ ma na to jeszcze jedna sytuacja, która mnie wybiła z rytmu a mianowicie moja ulica ()spora jej część) doczekała się utwardzonej powierzchni. I powinno mnie to bardzo cieszyć. Tylko okazało się, że jakieś 20m przed wjazdem do mojej posesji panowie zakończyli inwestycję
Cały prosty odcinek wyremontowali a moją posesję, która jest na samym dole i końcu zwyczajnie zignorowali. "Nie ma funduszy" Ma sie cieszyć, że chociaż tyle zrobili, bo mieli gdzie indziej ciągnąć a że mam ważnych w mieście sąsiadów i tu gest głową na jeden z domów, to ulica jest dokąd jest. Optymistycznie podeszłam do sprawy, bo faktycznie mogło nie być a jest, ale przyszła ulewa i pokazała, jak teraz po remoncie zachowuje się woda. A mianowicie deszcz z całej długości ulicy i sąsiednich ulic płynie potokiem w dół, rozpędza się, by na wysokości mojego wjazdu zamienić się w rwący potok i rozlewać szeroką deltą. Opadło mi wszystko. Byłam w urzędzie. Nie widzą problemu. Powtarzają jak mantrę, że funduszy brak. Żeby to była ślepa ulica, żebym była gdzieś za zakrętem, może byłoby mi łatwiej zrozumieć takie potraktowanie, ale moja ulica ciągnie się dalej, potem zakręca i sporo aut robi sobie pętlę mijając moją posesję. Jak można było mnie tak zostawić. Poczułam się obywatelem drugiej kategorii. Przechodnie - sąsiedzi, spacerujący z psami zagadują "co, na drogę do panie nie wystarczyło?" Żal d...ę ściska. Boję się pomyśleć, co będzie, gdy zaczną się deszcze, potem śnieg, roztopy. Chyba nie mam siły się z nimi szarpać. Mam za dużo na głowie sama jedna. Szkoda, że męża nie ma. Potem, jak już się zwiną drogowcy, to już nawet procenta szansy nie będzie żeby urzędnicy zmienili zdanie. Póki co, moja wizyta u pań za biurkiem niczego nie wskórała.
No to się pożaliłam. Ulżyło mi.
Jolanka, Gosia - nie biorę. W przyszłym tygodniu może wybiorę się do szkółki. Gosiu, zadzwonię, ok?
zoja - od pierwszego wbicia łopaty pod fundament jesteśmy jak na świeczniku. Miałam trochę czasu żeby przywyknąć do tego, że jestem obserwowana i bardzo widoczna. Tak samo od ulicy, gdzie całe 60mb siatki i spacerujący mieli i mają dalej widok na mnie. A jak wcześniej opisywałam, z różnym sprzętem przyszło mi pracować. Tak więc teraz mam na to już wylane. Ale te choineczki to i im się spodobały, jak zapodałam pomysł i dla mnie będą fajnie się jako tło komponować. Oni ze swojej strony mają tak wąski podjazd, że nic oprócz winobluszczu puszczonego na siatce nie mogli sobie posadzić. A bardzo nad tym boleją. Tym bardziej nie mogą się doczekać moich nasadzeń.
Ewciu - macham. Zaglądam do Ciebie regularnie. Widziałam zdjęcia z wycieczki do Wiednia i odwiedzin przyjaciółki. Ogród ma się świetnie! W doskonałej formie.
U mnie takiego wewnętrznego popłochu c.d. A robi mi się tak, gdy w głowie zaczynam układać list rzeczy do wykonania, a potem mija dzień, drugi, trzeci, a u mnie nic się do przodu nie posuwa. No i teraz tak mam. Co najmniej 4 miejsca w ogrodzie wymagają sporej mojej interwencji. A ja wychodzę do ogrodu, popatrzę, wracam i kładę się pod koc i czekam na sen zimowy

Robota mi się nie klei. Wpływ ma na to jeszcze jedna sytuacja, która mnie wybiła z rytmu a mianowicie moja ulica ()spora jej część) doczekała się utwardzonej powierzchni. I powinno mnie to bardzo cieszyć. Tylko okazało się, że jakieś 20m przed wjazdem do mojej posesji panowie zakończyli inwestycję

No to się pożaliłam. Ulżyło mi.
____________________
Beata
Beata