April, największy błąd jaki robisz to to, że dodajesz do piachu workowe podłoże, a to nic innego jak torf.
Dobra, powiem na wstępie - przeczytałam na raz kilka postów różnego autorstwa ale każdy mniej więcej o tym samym. Piszę ogólnie, a każda z was wyłowi co jej potrzeba. i...chyba będzie dłuuuugo...to
sie okaże
Zacznę od tych workowych "ziemi/podłoży". To jest olbrzymia pułapka dla ogrodnika, a jeszcze bardziej olbrzymi zysk dla producentów. Torf w sklepach ogrodniczych ma podobna historię jak wszelkie maty szkółkarskie...i niestety to co jest wygodne i praktyczne u szkółkarza/producenta roślin w ogrodzie nie zdaje egzaminu, albo wręcz szkodzi. I tak jak maty w szkółkach pomagają utrzymać/zahamować chwasty pomiędzy zadołowanymi (w donicach) roślinami, tak i torf zdaje egzamin w uprawie szklarniowej (zazwyczaj "parapetowej", czyli wyniesionej niczym stoły), gdzie torf jest jałowym podłożem dla sadzonek, a te są stale nawadniane i dostają odpowiednie nawozy. Tym już steruje wyższa technika - komputery, systemy zamgławiające, kroplujące etc.
O grabieżczym pozyskiwaniu torfu pisać nie będę, bo przy rododendronach już sporo o tym pisałam. Teraz o właściwościach torfu...
moment, kawę idę sobie zrobić....czekajcie....
Jestem

Naturalnie w przyrodzie torf występuje albo w stojących wodach, albo w płynącym nurcie. W zależności od wody tworzą się różne torfy o różnych cechach fizycznych i chemicznych. Ale o tym rozpisywać się też nie będę, bo można sobie wygooglować.
Jaki by ten torf nie był, to zawsze w ogrodzie będzie egocentrycznym pijakiem, który wodę chłonie jak gąbka, ale już jej nie oddaje, a trzyma zachłannie w sobie (nie dając jej korzeniom). Wodę chłonie z całej okolicy...do ostatniej mikroskopijnej kropelki. Czyli krótko mówiąc pogłębia efekty suszy w glebie. Z czasem zaczyna zasychać (bo przecież stałego dostępu do wody nie ma) i ulega najpierw zbiciu w niemal betonowy, twardy jak skała kloc, a potem, z czasem rozpada się na pył. I ten pył zachowuje się jak plastik, a w lekkiej, piaszczystej glebie pogłębia efekt suchości, bo woda np. opadowa szybciej przesiąka w głąb do podglebia zostawiając górną warstwę suchą. Po kilku latach dodatek torfu pogłębia/potęguje tylko sypkość/przepuszczalność gleby
Jedyną materią kumulującą wilgoć w lekkiej, piaszczystej glebie jest próchnica, która po rozpadzie/przekompostowaniu przechodzi w postać mineralną, glinopodobną. Widać to w kilkuletnim kompoście.
Na etapie zakładania ogrodu warto by było wzbogacić glebę w próchnicę - obornik, kompost, kora, suche liście. Do tego mączka bazaltowa i dolomit, które poprawiają strukturę ziemi i jej gruzełkowatość. "Walimy" w ziemię "ile wlezie". W tonach...nie na woreczki!
Dlatego w projektowaniu na "dzień Dobry" truję o tym do znudzenia. Potem, kiedy rosną już rośliny - jak same wiecie - trudno jest polepszyć glebę "od środka". I na tym etapie pomocna jest Permakultura jako “permanentna kultura”, która skierowana jest na powrót do współpracy z Naturą w celu stworzenia zdrowych, prosperujących ekosystemów oraz zachowania bioróżnorodności w glebie. Z tego prastarego systemu wzbogacania gleby i uprawy roślin stworzono obecnie rozbudowaną filozofię życiową.
Brzmi zawile, ale sprowadza się to wyłącznie do tego, że już głęboko nie kopiemy i nie zaburzamy flory i fauny w glebie. Co najwyżej wzruszamy glebę. Na tym etapie systematycznie tylko ściółkujemy najlepiej kompostem do którego w fazie przygotowywania dorzucamy obornik, korę, mączkę ew. dolomit i suche liście. I tu dodam, że liście mają wielką moc - to najcenniejsza materia, tzw. ziemia liściowa. I aby szybciej się kompostowała wystarczy suche liście "przemielić" kosiarką. Drobna frakcja szybciej ulega kompostowaniu.
Ale ściółkowanie wcale nie musi przechodzić przez kompostownik. Można to zrobić bezpośrednio na rabatach - rozkładamy kartony, na to liście, skoszona trawa i zielsko z pielenia, ale bez nasion, obornik (kompost jak kto ma) i na to kora w warstwie co najmniej 2-3cm). I oczywiście podlewanie, bo bez wilgoci nic z tego nie będzie. Kora może być kontrowersyjna, ale w ogrodzie po prostu pomaga zachować wilgotność ziemi zmniejszając parowanie.
Pod drzewami nie tyle cień trawie przeszkadza (są mieszanki do półcienia) co brak wody, bo drzewa dziennie przez liście wyparowują kilkaset litrów...więcej przecież muszą wypić. W takich miejscach carexy posadziłam.
Azalie, rodki mozna przesadzać bezkarnie cały rok. Byle ziemia nie była zmarznięta. Dzień wcześniej trzeba obficie podlać/napoić. Na dno dołka nalać wody, a potem znów obficie podlać. Elektronika bywa zawodna. Nie ma nic lepszego jak prosty płyn Helliga.
A na piaskach po prostu dobrze jest co roku, lub co dwa wierzchnią warstwę obsypać siarką. Ewentualnie w marcu podlać roztworem zakwasu (chlebowego).