Toszko, jak nasi rodzice mieli psy na podwórku, to też z nimi wychodziliśmy na spacery. Nie codziennie, ale do tej pory pamiętam, jak z wyciągniętym jęzorem goniłam za owczarkiem podhalańskim, żeby mógł się wybiegać

.
A jemu zwykle udawało się mi urwać (w podstawówce wtedy byłam) i wracał wytarzany w gnojówce i szczęśliwy

.
Ze ściółką dobrze że wyjaśniłaś, bo tu byłyśmy gotowe pół lasu przenieść do ogródka
Moniko - zaglądam do Ciebie regularnie, widzę, że intensywnie działasz warzywniczo

. Ja na warzywka nie mam miejsca, jedynie kilka krzaczków poziomek upchnęłam. Ale nawet gdybym miała miejsce, to nie jestem przekonana do warzywnika. Był kiedyś u mojej mamy na podwórku i problem był taki, że najpierw długo, długo nic, potem wszystkie rzodkiewki i sałaty dojrzewały w jednym momencie i nie dawaliśmy rady ich przejeść, a potem znowu długo, długo nic

. Więc przez większość roku i tak jedliśmy kupowane
Jedyne, co bym chętnie posadziła, to groszek cukrowy, bo świeży trudno dostać, maliny i jeżyny
Zdaje się, że nie pokazywałam Wam cisa po przesadzeniu:
Prawda, że dobrze się wpasował w ten kącik?

W tym tygodniu ma być pierwsza dostawa roślinek, więc zaczęłam już zabawę w przesadzanie. Tutaj macie liliowce podzielone, posadzone i podsypane kompostem:
Dzieliłam jeszcze karpę przetacznikowca. Z wierzchu wyglądała niepozornie, ale korzenie ma strasznie twarde. Zaczęłam już go siekierą masakrować, zanim pacnęłam się w głowę i użyłam sekatora. Mam nadzieję, że przeżyje tą operację:/