Następnie, w zakresie późniejszego utrzymania rabaty:
jedyne podlewanie, jakie jest obowiązkowe, to to bezpośrednio po posadzeniu roślin. Później - w zależności od potrzeb. Zaleca obserwowanie pogody i kondycji roślin;
jeśli chodzi o odchwaszczanie: serdecznie poleca "
dutch push hoe" (zdjęcie właśnie z książki). Wygląda faktycznie na wygodne

. Biorąc pod uwagę, że ziemia nie była przekopana i nasiona chwastów nie wydostały się na powierzchnię, nie powinno ich być zbyt dużo. Tak czy inaczej, Diblik sugeruje odchwaszczanie na początku (pierwszy i drugi sezon) co dwa-trzy tygodnie. Na tyle często, żeby tym urządzeniem (jaka jest jego polska nazwa?!) zlikwidować młode siewki. Od trzeciego sezonu okazjonalne pielenie powinno wystarczyć.
Co z nawożeniem? Teraz znowu będzie ciekawe

Diblik proponuje, żeby jesienią po prostu skosić rabatę kosiarką i zostawić skoszony materiał na ziemi. Żadnego grabienia! Pozostałości roślin powinny dostarczyć wystarczającej ilości materii organicznej i dodatkowe nawożenie nie jest już potrzebne.
Niestety, sam Diblik przyznaje, że widok rabaty jest niezbyt atrakcyjny, więc jeśli ktoś nie może się powstrzymać, to może rozrzucić na tym bałaganie cienką warstwę ziemi liściowej. i tyle.
Teraz moja uwaga:
mam poważne zastrzeżenia do stwierdzenia, że "pozostałości z rabaty" będą wystarczające jako nawóz. Diblik w tym miejscu w żaden sposób nie odnosi się tutaj do różnych rodzajów ziemi. Owszem, na początku książki zaleca analizę gleby i opisuje ziemię piaszczystą, ilastą, gliniastą ale później nic z tego nie wynika. Być może, na glebach gliniastych, żyznych z natury taki sposób postępowania będzie wystarczający. Ale na glebach piaszczystych, takich jak moja, przez które wszystko przecieka - no nie widzę tego.